Dziewięć tygodni krwi i chwały
Powstanie Warszawskie 1944 dzień po dniu.
Epilog
Dobiegła końca największa bitwa miejska II wojny światowej stoczona pomiędzy bojownikami ruchu oporu a armią niemiecką. Heinrich Himmler porównał ją do bitwy o Stalingrad. Kilkadziesiąt tysięcy powstańców wystąpiło zbrojnie przeciw regularnym oddziałom wojskowym. Aspekt wojskowy Aspekt polityczny Aspekt emocjonalny i moralny
opracował: Maciej Janaszek-Seydlitz Copyright © 2008 Maciej Janaszek-Seydlitz. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Stopień wyszkolenia powstańców był bardzo różny. Obok doświadczonych w walce ulicznej oddziałów Kedywu na barykadach walczyli ochotnicy, którzy dopiero w czasie powstania pierwszy raz mieli broń w ręku.
Naprzeciw nich stanęły niemieckie oddziały żandarmerii i policji, doświadczone w zwalczaniu partyzantki oddziały pacyfikacyjne, żołnierze elitarnej dywizji pancerno-spadochronowej "Hermann Göring".
Miażdżąca była nierównowaga w uzbrojeniu. W momencie wybuchu powstania bronią dysponował zaledwie co 10 powstaniec. Pozostali mieli broń zdobyć lub przejąć ją z rąk poległych. Potem sytuacja nieco się poprawiła, po części za sprawą zrzutów alianckich i uzupełnień z oddziałów partyzanckich spieszących na pomoc walczącemu miastu. Cały czas doskwierał natomiast chroniczny brak amunicji. Przeciwnik dysponował ciężką bronia maszynową, był wspierany przez artylerię, czołgi i lotnictwo. Walka prowadzona w tak nierównych warunkach, planowana pierwotnie na kilka dni, trwała aż 9 tygodni.
Niemcy ponieśli znaczne straty. Około 10.000 żołnierzy zostało zabitych, 9.000 rannych a 7.000 uznano za zaginionych,. Powstańcy stracili około 16.000 poległych, 15.000 poszło do niewoli. Największe straty poniosła ludność cywilna, której zginęło około 150.000, z czego 50.000 zostało zamordowanych w ciągu pierwszych kilku dni powstania w bezprecedensowym akcie ludobójstwa na Woli. Żołdacy Reinefartha mordowali tam bezbronnych mężczyzn, kobiety i dzieci. Od kul padli ranni, chorzy, lekarze, księża, zakonnicy. Ciała ofiar oblane benzyną palono na stosach.
Liczba ofiar w powstaniu warszawskim rozpatrywana odrębnie wydaje się ogromna. Jeśli skonfrontować ją jednak z rzeczywistością, w jakiej Polska znajdowała się w czasie 6 wojennych lat, proporcje nieco się zmieniają.
W czasie II wojny światowej naród polski stracił ponad 6,8 mln obywateli. Złożyły się na to ofiary obozów koncentracyjnych (w tym duża liczba obywateli polskich żydowskiego pochodzenia), zmarli i zamordowani w gettach, rozstrzelani w licznych egzekucjach, więźniowie zamęczeni w więzieniach, chłopi z pacyfikowanych wsi. Należy do tego dodać partyzantów poległych w walce z okupantem oraz żołnierzy polskich, którzy zginęli walcząc na wielu frontach w Europie i Afryce. W samej Warszawie w wymienionym okresie zginęło lub zostało zamordowanych około 850.000 jej mieszkańców.
Porównując dzienne straty narodu polskiego w czasie trwania całej II wojny światowej z dziennymi stratami Warszawy w czasie trwania powstania okazuje się, że te pierwsze były wyższe. Nie powinno to zresztą nadmiernie dziwić. Hitlerowcy od momentu rozpoczęcia wojny konsekwentnie realizowali politykę masowej eksterminacji Polaków, dążąc w ramach planu Drang nach Osten do uzyskania wolnych terenów dla celów III Rzeszy.
W drugiej połowie 1944 roku Warszawa miała być przekształcona w twierdzę, która miała powstrzymać przewidywaną ofensywę sowiecką. Może świadczyć o tym między innymi fakt wezwania w końcu lipca 1944 r. 100.000 mieszkańców miasta do kopania umocnień. W warunkach oblężonego miasta, ostrzeliwanego przez artylerię i bombardowanego przez lotnictwo, straty ludności byłyby na pewno wysokie. Przykładem takim był oblężony Wrocław. W przypadku Warszawy okupant z pewnością nie przejmowałby się losem cywili Polaków.
O intencjach Niemców świadczy również ich postępowanie po kapitulacji powstania. Wobec bezczynności wojsk sowieckich stojących na prawym brzegu Wisły, Niemcy przez ponad 3 miesiące niszczyli miasto, realizując dyrektywę Heinricha Himmlera o zrównaniu z ziemią nieposłusznej stolicy podbitej Polski. Dzielnice objęte powstaniem zostały zniszczone w 85%.
Od lat trwa spór o powstanie. Należy go rozpatrzeć w kilku aspektach.
Mniej więcej w tym samym czasie wybuchło powstanie w Paryżu, w zachodniej części Europy. Po kilku dniach walk do Paryża wkroczyły alianckie czołgi, Niemcy poddali się i powstanie zakończyło się zwycięstwem. Oczywiście w warunkach polskich było zupełnie inaczej. Sowieckie czołgi dotarły niemalże na wschodnie przedpola Warszawy (na odległość dwudziestu kilku kilometrów) i stanęły .... z powodu braku paliwa.
Po ponad miesiącu, we wrześniu, oddziały sowieckie przesunęły się nieco do przodu, zdobywając Pragę i osiągając linię Wisły. Tu stanęły ostatecznie na kilka miesięcy. Niemcy wysadzili warszawskie mosty uniemożliwiając przeprawę. Próby udzielenia pomocy walczącym powstańcom w drugiej połowie września przez towarzyszące Armii Czerwonej oddziały Ludowego Wojska Polskiego, podjęte w wyniku nacisku polskich żołnierzy, nie mogły już zmienić obrazu sytuacji. Desanty w dzielnicach na lewym brzegu Wisły, praktycznie opanowanych już przez Niemców, zostały rozbite. Decyzja o udzieleniu pomocy powstańcom kosztowała dowódcę oddziałów LWP, gen. Berlinga, utratę stanowiska.
Anglicy i Amerykanie realizowali w tym czasie ogromną operację wojenną - lądowanie w Normandii. Były tam zaangażowane potężne środki i uczestniczenie w jakimkolwiek innym przedsięwzięciu nie było możliwe. Nie uzgodniony wybuch powstania warszawskiego został powitany przez aliantów zachodnich wręcz z niezadowoleniem. Stąd między innymi wynikły tak poważne problemy z akcją zrzutów lotniczych broni i zaopatrzenia przez alianckie samoloty dla walczącej Warszawy.
1 Samodzielna Brygada Spadochronowa gen. Sosabowskiego, której użycie przewidywano w akcji "Burza" i która miała być zrzucona w rejonie Kampinosu dla udzielenia wsparcia walczącej Warszawie, została użyta w operacji Market-Garden pod Arnhem.
W istniejącej sytuacji wojskowej jako fenomen można uznać fakt, że powstańcza Warszawa walczyła aż przez 63 dni.
Jednym z założeń powstania było przejęcie w stolicy władzy przez urzędy podporządkowane rządowi emigracyjnemu i zademonstrowanie w ten sposób kontynuacji państwa polskiego.
Krajowi dowódcy Armii Krajowej nie mieli wówczas świadomości co do rzeczywistych intencji Stalina i postanowień tajnych traktatów z konferencji w Teheranie. Za cenę współudziału Rosji sowieckiej w zniszczeniu III Rzeszy alianci zachodni przekazali w sferę wpływów Stalina kraje Europy środkowo-wschodniej, w tym Polskę.
W tej sytuacji Stalin nie był absolutnie zainteresowany jakąkolwiek pomocą dla walczącej Warszawy. Wręcz przeciwnie stwierdził, że się dystansuje od "warszawskiej awantury".
Swój stosunek do Armii Krajowej i polskich patriotów ujawnił już wcześniej. Partyzanckie oddziały AK uczestniczące wraz z Armią Czerwoną w wyzwalaniu Wilna i innych miejscowości kresowych były następnie otaczane i rozbrajane przez NKWD. Partyzantów albo zmuszano do wstępowania do oddziałów Ludowego Wojska Polskiego albo wywożono do łagrów.
Podobna sytuacja zaistniała pod Warszawą. Po dojściu przez oddziały Armii Czerwonej do linii Wisły, żołnierze z prawobrzeżnych oddziałów "Obroży" AK byli systematycznie aresztowani przez NKWD na podstawie wcześniej przygotowanych list. W Rembertowie został utworzony specjalny obóz, gdzie więziono AK-owców. Część z nich została odbita w wyniku śmiałej akcji wyzwolenia obozu. Reszta została wywieziona do sowieckich łagrów. Represje wobec akowców kontynuował później "polski" Urząd Bezpieczeństwa.
Z punktu widzenia politycznego wybuch powstania był w zasadzie Stalinowi na rękę. Nie podejmując żadnych działań związanych z udzieleniem pomocy powstańcom, niemieckimi rękami załatwiał problem, który musiałby rozwiązać sam w późniejszym okresie. Eliminacja wrogiego politycznie elementu - aktywnej i wartościowej części społeczeństwa, odbywała się w tym miejscu bez jego bezpośredniego udziału.
W sytuacji wówczas istniejącej wysoce dwuznaczna była postawa mocarstw zachodnich, dla których Polska była przecież sojusznikiem, ponoszącym znaczne trudy wojenne, i to sojusznikiem wcześniejszym niż Rosja Sowiecka, z którą alianci zachodni podjęli współpracę dopiero po agresji niemieckiej na Rosję w 1941 r. W imię własnych interesów Anglia i Stany Zjednoczone przyzwoliły na znaczące ograniczenie suwerenności Polski na kilkadziesiąt lat przez obce mocarstwo.
Według żyjących jeszcze jego uczestników powstanie wybuchnąć musiało. Wymagała tego polska racja stanu. Polacy mieli prawo i obowiązek walczyć o swoją wolność. Za wszelką cenę musieli pokazać światu, że są gospodarzami tej ziemi i mimo wszelkich przeciwności nimi pozostaną.
Przez 5 długich lat wojny naród polski był bezlitośnie prześladowany przez hitlerowskiego okupanta. Celowo była wyniszczana polska inteligencja, mordowana młodzież. Ludzie byli zmuszani do pracy ponad siły. Nie było polskiej rodziny, której ktoś nie zginąłby z rąk hitlerowskich. Pokolenie "Kolumbów", urodzone i wychowane w Polsce, która po ponad 100 latach niewoli i rozbiorów odzyskała niepodległość, nie mogło się z tym pogodzić. Młodzi ludzie, wychowani na szlachetnych ideałach patriotyzmu i honoru, podjęli bezkompromisową, choć nierówną, walkę z okupantem.
Przez lata okupacji nagromadziła się ogromna doza nienawiści do wroga. To napięcie musiało znaleźć ujście, bez względu na to czy będzie wydany rozkaz czy nie. Gdy wreszcie nadszedł czas, wybuch był nieunikniony. Naród ruszyłby do walki również bez rozkazu.
Losy ocalałych powstańców potoczyły się różnie. Kilkanaście tysięcy z nich trafiło do obozów jenieckich. Część z nich po zakończeniu wojny zdecydowało się pozostać na emigracji, pozostali wrócili do kraju. Część żołnierzy AK wyszło z powstania z ludnością cywilną i kontynuowało potem działalność konspiracyjną.
Żołnierze Armii Krajowej byli przeszkodą dla nowej władzy w realizacji jej zamierzeń zgodnych z polityką Stalina wobec Polski. Władza i aparat bezpieczeństwa podjęły bezwzględną walkę z nimi, zakładając z góry, że są oni wrogami i należy ich po prostu zniszczyć.
Wielu bohaterów z okresu okupacji i powstania zostało aresztowanych i skazanych w sfingowanych procesach politycznych. Zarzucano im szpiegostwo a nawet kolaborację z hitlerowcami. Polscy patrioci byli skazywani na karę śmierci lub długoletnie więzienie. Wiele wyroków śmierci wykonano.
W stosunku do pozostałych stosowano metodę nękania i utrudniania życia. Byli akowcy nie mogli dostać się na studia, otrzymać pracy, byli szykanowani. Traktowano ich jak obywateli niższej kategorii. Sytuacja taka trwała przez dziesiątki lat.
Prawda o Powstaniu Warszawskim była przemilczana i manipulowana. Umniejszano jego znaczenie, starano się je wręcz ośmieszyć. Według panującej ówcześnie władzy najlepiej byłoby, żeby przyszłe pokolenia po prostu o nim zapomniały.
Okazało się to jednak niemożliwe. Naród, a szczególnie ludność Warszawy, pamiętali o swoich bohaterach. Począwszy już od roku 1945 corocznie przy powstańczych mogiłach 1 sierpnia gromadziły się tłumy ludzi. Czczono pamięć poległych. Powstawały tablice pamiątkowe upamiętniające miejsca walk powstańczych. Początkowo umieszczano je na kościelnych murach i we wnętrzach świątyń. Często spotkania sierpniowe przekształcały się w manifestacje patriotyczne podlegające represjom ze strony Urzędu Bezpieczeństwa. Na cmentarzach aresztowano niepokornych Polaków.
Sytuacja stopniowo zmieniała się. Po latach, byłych "bandytów" i "karłów reakcji" zrehabilitowano (niektórych pośmiertnie), przywrócono im stopnie wojskowe i odznaczenia. Wielu z nich nie doczekało tej chwili ze względu na upływ czasu.
Po kilkudziesięciu latach podporządkowania obcemu mocarstwu wolna Rzeczpospolita Polska ma dług do spłacenia wobec bohaterów z sierpnia 1944 r. Ich wysiłek i poświęcenie musi na zawsze pozostać w pamięci przyszłych pokoleń i być wzorem do naśladowania. Ideały reprezentowane przez żołnierzy Armii Krajowej, powstańców warszawskich stały się jednym z wzorców inspirujących powstanie unikalnego ruchu społecznego "Solidarność".
Po wielu latach problemów i niepowodzeń powstało wreszcie Muzeum Powstania Warszawskiego. Jego nowoczesna, niekonwencjonalna formuła przyciąga uwagę młodego pokolenia i przybliża prawdę o tamtych czasach. Jest również akceptowana przez pokolenie kombatantów.
Etos powstańczy jest ciągle żywy w społeczeństwie polskim. Powstają organizacje, które za cel postawiły sobie podtrzymywanie tradycji patriotycznych i pamięci o wielkim zrywie sprzed lat. Zastąpią one z czasem inicjatywy żyjących jeszcze uczestników powstania, którzy w nieuniknionym trybie związanym z upływem czasu, przechodzą powoli na "wieczną wartę".
Jedną z takich organizacji jest Stowarzyszenie Pamięci Powstania Warszawskiego 1944 powstałe w 2004 r. z inicjatywy Związku Powstańców Warszawskich.