Zapraszamy do lektury ciekawego opracowania "Powstanie Warszawskie 1944 po 50-ciu latach". Autorem jest, nieżyjący już niestety, prof. dr Tomasz Strzembosz, profesor Instytutu Studiów Politycznych PAN i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, badacz historii Polski okresu II wojny światowej, któremu to tematowi poświęcił kilkanaście publikacji książkowych.
Opracowanie trafiło do nas dzięki uprzejmości Pana Jędrzeja Bukowskiego, pierwszego niekomunistycznego konsula generalnego Polski w Lille, Francja. W czasie swej działalności opracowywał on i wydawał dwujęzyczny (polski i francuski) biuletyn Konsulatu Rzeczypospolitej Polskiej w Lille. Wydawnictwo to było następnie powielane przez urząd miejski w Lille. Do roku 1995 ukazało się 20 numerów biuletynu. Z okazji 50 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego 1944, w 1995 r. został wydany 9 (19) specjalny, 66-stronicowy, numer biuletynu poświęcony tej rocznicy. W biuletynie znalazł się między innymi tekst prof. Strzembosza przekazany przez Departament Prasy i Informacji MSZ.
Pomimo upływu prawie 20 lat tekst nie stracił nic na aktualności.
Maciej Janaszek-Seydlitz
Powstanie Warszawskie 1944 po 50-ciu latach
Geneza
Nie wiem dlaczego znany historyk Powstania prof. dr Jan Ciechanowski w swej napisanej w Londynie monografii "Powstanie Warszawskie. Zarys podłoża politycznego i dyplomatycznego" (Londyn 1074. Warszawa 1984), rozpoczął swe rozważania o genezie bitwy warszawskiej od lipca 1943 r ? Latem 1943 nie stało się nic, co zadecydowało by o samym Powstaniu, co miałoby większy wpływ na decyzję powstańczą i los Warszawy.
Ważne daty dla rozumienia Powstania to oczywiście, poza dniem 1 września 1939r., datą najazdu niemieckiego na Polskę:
- dni 8 - 28 września 1939 r. - okres obrony Warszawy, który miał znaczący wpływ nie tylko na kampanię wrześniową 1939 r., lecz także na późniejszą postawę mieszkańców stolicy Polski;
- daty obław przeprowadzanych w mieście przez policję niemiecką, po których ludzi schwytanych wysyłano do obozów koncentracyjnych i na śmierć;
- daty egzekucji i starć zbrojnych z okupantem, które były niejako moralnym i psychologicznym przygotowaniem do głównego starcia;
- to także dni 17 września 1939 r. i 25 kwietnia 1943 r.
Dlaczego także one?
Powstanie Warszawskie 1944 roku było zlokalizowane w jednym dużym mieście, zarazem stolicy kraju i przez to samo mogłoby się wydawać zdarzeniem lokalnym, epizodem w wojnie polsko-niemieckiej, jednym z powstań w stolicach okupowanej Europy.
W rzeczywistości jednak miało ono wymiar szerszy, rozgrywało się w trójkącie: niepodległa (choć czasowo okupowana) Polska - Niemcy hitlerowskie - Związek Radziecki, dyktatorsko rządzony przez Stalina.
Konflikt między tymi trzema podmiotami prawa międzynarodowego, który w Warszawie dnia 1 sierpnia 1944 r. znalazł swój wyraz w akcie powstańczym, ujawnił się w całej pełni właśnie 17 września I939 r., kiedy to "najlepszy sojusznik Hitlera", jak określił Stalina jeden z żyjących na Zachodzie historyków [1] natarł na opierającą się Niemcom rozpaczliwie Polskę.
Konsekwencją tego wydarzenia był rozbiór kraju: Stalin zebrał prawie 52% jego obszaru. Hitler - ponad 48%, z tym, że według układu Ribbentrop - Mołotow z dnia 23 sierpnia 1939 r., Stalin miał zyskać znacznie więcej, niemal 2/3 terytorium.
Ziem zajętych wówczas ZSRR nie wyrzekł się nigdy. Ani wtedy, ani w okresie lipiec 1941 - kwiecień 1943, przed zerwaniem stosunków dyplomatycznych (nawiązanych ponownie dnia 30 lipca 1941 w obliczu narastającej klęski militarnej zadawanej przez Niemcy), ani tym bardziej po ich zerwaniu 25 kwietnia 1943 r. Nigdy!
Rozbiór Polski dokonany wspólnie z hitlerowskim Niemcami w roku 1939 miał być faktem trwałym. Polska traciła połowę terytorium, a uzyskanie rekompensaty od Niemiec nie było, ani pewne, ani bezdyskusyjne. Porozumienie Ribbentrop-Mołotow uzależniało nasz kraj od ZSRR i wprowadzało w konflikt z państwem niemieckim, jakimkolwiek by ono miało być w przyszłości. Zasadne było też posądzanie ZSRR o dążenie do uzależnienia całej Polski. Zdanie Mołotowa z jesieni 1939 r. o Polsce jako "potwornym bękarcie traktatu wersalskiego", pobrzmiewało nieustannie aż do wiosny 1941 r., a potem dało się usłyszeć jego echo w różnych wypowiedziach Wodza Pierwszego Państwa Proletariatu stale krytykującego Rząd Polski na emigracji i inne władze Rzeczypospolitej.
Właśnie owa podstawowa sytuacja: wspólny z Niemcami sowiecki zabór ziem polskich i wspólna ich okupacja, aż do "niemieckiej zdrady" (22 czerwca 1941), oraz straszliwe doświadczenie Polaków, jakim były rządy sowieckie we wschodniej części Polski (1939 - 1941), połączone z wywózką na poniewierkę w głąb ZSRR kilku setek tysięcy obywateli polskich oraz uwięzieniem dalszych paruset tysięcy, a także egzekucjami obejmującymi, co najmniej kilkanaście tysięcy polskich oficerów i żołnierzy [2] wziętych do niewoli, często bez żadnej walki, musiały być brane pod uwagę, gdy podejmowano w stolicy Polski decyzję powstańczą.
Decyzję podejmowaną w chwili, kiedy latem 1944 roku Armia Czerwona wkraczała znowu na obszar Państwa Polskiego, a państwa Zachodu, rade z tego, że ponosi ona gros wysiłku wojennego w Europie, gotowe były, jak niegdyś w Monachium [3] , na każde niemal ustępstwo, dokonane zwłaszcza kosztem małych państw środkowo-europejskich, podczas gdy Niemcy, nadal groźne i grożące użyciem nowej "cudownej broni" [4] , stawiając zaciekły opór, przedłużały wojnę nad miarę i potrafiły zadać ciosy armiom alianckim jeszcze pół roku później (np. w Ardenach).
W lipcu 1944 roku wkraczał do Polski kolejny "wódz", szef totalitarnego "supermocarstwa", który po zwycięstwie stalingradzkim w styczniu 1943 r. nabrał pewności, że dokona nowych zaborów i które je przygotowywał, zrywając w kwietniu 1943 r. stosunki dyplomatyczne z Rządem Polskim na emigracji [5], co spowodowało, że Rząd ten przestał być partnerem i jeszcze bardziej niż dotąd stawał się obiektem cudzych zamierzeń.
Jednocześnie Stany Zjednoczone, największa potęga Zachodu, zdawały się iść na pasku Stalina (na co wskazywała konferencja "Wielkiej Trójki" w Teheranie z przełomu listopada i grudnia 1943 r.), a słabnąca Wielka Brytania, bojąc się, że polska "niepraktyczność" narazi ją na niechciany konflikt z ZSRR, ubezwłasnowolniła w Londynie Rząd Polski, cenzurując jego pisma i wystąpienia radiowe premiera.
To ubezwłasnowolnienie Rządu i innych władz naczelnych na Obczyźnie, oraz świadomość, że wypadki potoczą się coraz szybciej w niekorzystnym dla Polski kierunku, kazało władzom zakonspirowanego ośrodka dyspozycji politycznej i wojskowej w Kraju (kierownictwu "Polskiego Państwa Podziemnego") przejąć sprawy w swe ręce i dokonać ostatniej próby stania się podmiotem, a nie tylko przedmiotem w tworzącej się właśnie nowej Europie. Takim suwerennym aktem władz polskich było Powstanie Warszawskie 1944 roku.
Uwalniając samodzielnie, w efekcie akcji powstańczej, stolicę Państwa, instalując tu Krajowy Komitet Rady Ministrów (wice-premier i trzech ministrów Rządu polskiego), ujawniając tu zakonspirowane Polskie Siły Zbrojne (Armię Krajową), Radę Jedności Narodowej (podziemny parlament), sądownictwo, policję, instytucje społeczne i polityczne, a jednocześnie oferując Armii Czerwonej "za darmo" duży przyczółek na zachodnim brzegu Wisły (największej przed Odrą przegrody wodnej) i największy w Polsce węzeł komunikacyjny - stwarzało się poważny problem.
Powstanie w Warszawie było bowiem wyzwaniem dla władz ZSRR i idącego na ich pasku Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (PKWN). Tutaj właśnie, a nie w wyzwolonym niedawno Lublinie, siedzibie powołanego przez Moskwę PKWN-u, znalazły się najwyższe, nadal uznawane przez Zachód władze polskie, tu biło serce Kraju, tu był kawałek wolnej Polski.
Uderzające w Niemców Powstanie było jednocześnie barykadą dla sowieckiego planu "pokojowego podboju" Europy środkowo-wschodniej. Barykadą, którą można było rozbić lub obejść, ale o której nie można było powiedzieć, że jej nie ma.
Decyzja
Przyjęło się uważać, że decyzję o walce powstańczej w Stolicy podjął dowódca AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski dnia 31 lipca 1944r. o godzinie 18.00. W rzeczywistości decyzję o Powstaniu w Warszawie podejmowały znacznie szersze gremia ludzi, w Warszawie, ale także w Londynie.
Dojście do wniosku, że walka w Warszawie jest koniecznością, ukształtowało się w drugiej połowie lipca 1944 r. w Sztabie AK i uzyskało poparcie krajowych władz politycznych: Prezydium Rady Jedności Narodowej i Delegata Rządu na Kraj - wicepremiera. 25 lipca koncepcję tę zaaprobował Rząd Polski na emigracji.
Nieomal nikt nie zgłosił poważniejszych zastrzeżeń, a decydujące gremia były wielopartyjne, różniące się zapatrywaniami na dziesiątki spraw politycznych. Tu były one zadziwiająco zgodne [6], choć wszyscy wiedzieli, że jeżeli Warszawa spłonie, to oni spłoną z nią razem. Jeżeli Rosjanie, po wkroczeniu do miasta, będą aresztować "sprawców", to oni pierwsi zostaną aresztowani.
Właściwą, ostateczną decyzję, pod wieczór dnia 31 lipca, podejmował także nie Dowódca AK., a Delegat Rządu na Kraj. W oparciu o jego referat i opinię, rozkaz rozpoczęcia - godzinę "W", podpisał Komendant Okręgu Warszawskiego AK, płk Antoni Chruściel - "Monter". Nakazał on podjęcie walki 1 sierpnia o godzinie 17.00.
Wykonanie
Powstanie Warszawskie nazywane jest czasem, i słusznie, "powstaniem chłopców i dziewcząt". To oni bowiem samodzielnie i suwerennie decydowali, czy stawią się, czy też nie, na wyznaczony punkt zbiórki i czy wezmą udział w walce powstańczej.
Warszawa nie miała koszar. Każdy z jej żołnierzy decydował sam w zaciszu własnego domu, na oczach matki, żony czy narzeczonej. Ponieważ jednak taką decyzję podjęło około 30 000 ludzi, a potem jeszcze ci, którzy z różnych względów, nie mogli się stawić 1 sierpnia, a potem jeszcze dalsze tysiące ochotników, Powstanie stało się czynem o tak dużej skali, objęło prawie całe miasto, trwało kilkanaście razy dłużej niż zamierzano - 63 dni.
Powstanie przeszło kilka faz. Pierwsza [7] to jednoczesny szturm na zajęte przez Niemców obiekty. Szturm ten podjęty w Śródmieściu, na Mokotowie, Woli, Żoliborzu i Pradze zaskoczył Niemców, mimo że od kilku dni spodziewano się powstania lub rozruchów, Dokonanie akcji nie w zaplanowanym terminie o świcie, a w czasie największego ruchu ulicznego, przysłoniło koncentrację oddziałów.
Wobec słabego uzbrojenia nie zdołano jednak zdobyć najważniejszych umocnionych obiektów, w tym obu mostów na Wiśle oraz "dzielnicy niemieckiej" - siedziby władz niemieckich. Przeszkodziły budowane tu od jesieni 1943 r. bunkry i zmienienie bloków w przygotowane do obrony twierdze. Odcięto jednak Niemców w izolowanych punktach oporu. Dowódca SS i policji w Alei Szucha był odcięty od dowódcy wojsk niemieckich i gubernatora dystryktu warszawskiego w rejonie Placu Teatralnego.
Ten pierwszy szturm rozwijał się przez następne 2 - 3 dni [8], poczym powstańcy przeszli do obrony.
Pierwszy, krytyczny okres Powstania, w czasie którego decydowały się jego losy po ewentualnej kontrofensywie niemieckiej, przebiegł zadawalająco, a to dzięki momentowi rozpoczęcia walki. Dzień 1 sierpnia, z czego powstańcy tylko częściowo zdawali sobie sprawę, był momentem kulminacyjnym wielkiej bitwy pancernej, toczonej od 30 lipca do 5 sierpnia na wschód od Warszawy, między Wołominem i Radzyminem (na polach Bitwy o Warszawę z sierpnia 1920 r.). Niemcy nie byli w stanie wycofać z walki dla rozgromienia Powstania ani jednego pułku czołgów ze swych 5-ciu dywizji pancernych.
Później, kiedy zadali oni klęskę 2-ej armii pancernej radzieckiej gwardii, a sytuacja pod Warszawą została opanowana, musieli przenieść ciężar swych działań daleko na południe od Warszawy. 29 lipca 1 Front Ukraiński siłami 3 i 13 Armii przystąpił do forsowania Wisły pod Annopolem i Baranowem, a wojska 1 Frontu Białoruskiego dowodzone przez marszałka K. Rokossowskiego po dotarciu do Wisły w rejonie Puław, 29 lipca sforsowały rzekę, rozszerzając utworzony tu przyczółek.
Właśnie w dniu 1 sierpnia o godz. 2.00 rozpoczęło się tutaj na szerokim froncie forsowanie Wisły przez 8 Armię gwardii, 69 Armię i 1 Armię Wojska Polskiego, które co prawda nie przyniosło sukcesu, ale utworzony wówczas przyczółek warecko-magnuszewski, stanowiąc największe zagrożenie dla Niemców, ściągał najwięcej sił Wehrmachtu. Już 4-go sierpnia przerzucona tu została 19 dywizja pancerna "Herman Goering", a 8 sierpnia Niemcy zorganizowali tu silne uderzenie jeszcze większymi siłami.
Dzięki powyższym wydarzeniom nie Wehrmacht. a specjalna grupa z rozmaitych oddziałów policji, SS, tzw. "ostlegionów", jednostek ROA, itp., podporządkowana od 5 sierpnia generałowi SS Erichowi von dem Bachowi, otrzymała zadanie rozprawienia się z Powstaniem w Warszawie. Grupa ta była silnie wsparta przez lotnictwo, czołgi, artylerię, oraz użyte eksperymentalnie tak straszliwe bronie, jak największe działo kolejowe "Karl 610 mm", moździerze wielolufowe (nazwane przez powstańców "ryczące krowy", lub "szafy"), czy "goliaty",: miniaturowe pojazdy gąsienicowe z ładunkiem wybuchowym, sterowane przewodem i służące do burzenia umocnień.
Po pierwszych dniach polskiego natarcia Niemcy, zgromadziwszy na obrzeżach Warszawy większe siły, przeszli do kontrofensywy, skupiając wysiłek na zniszczeniu kolejnych ognisk powstańczych. 6 sierpnia opanowali Wolę. 11-go zlikwidowali dwa istniejące punkty oporu na Ochocie i zajęli Powązki, izolując i otaczając Stare Miasto, poddane w ciągu drugiej połowy sierpnia najmocniejszemu naciskowi i broniące się szczególnie uporczywie.
We wrześniu walki koncentrowały się na Powiślu, a po jego zajęciu (6 września 1944), na Górnym Czerniakowie. Po zlikwidowaniu przyczółka na Czerniakowie [9], Niemcy skierowali nacisk na Mokotów, zmuszony do kapitulacji 27 września.
W trzy dni później kapitulował Żoliborz, na który skierowano 19-tą dywizję pancerną. Wobec braku pomocy skądkolwiek, straszliwego losu ludności cywilnej, kończenia się amunicji, generał Bór-Komorowski zdecydował kapitulację reszty miasta. Nastąpiła ona 2 października, po 63 dniach walki.
Walki powstańcze kosztowały AK i inne organizacje polskie około 18 000 zabitych i około 25 000 rannych. Straty ludności cywilnej wyniosły około 200 000.
Trzy i pół miesięczny okres, który dzielił kapitulację Powstania od zajęcia ruin Stolicy Polski przez Armię Czerwoną dnia 17 stycznia 1945 r., pozwolił Niemcom na systematyczne wyburzanie lewobrzeżnej Warszawy, zabudowa której została w czasie walk zniszczona w 25%, a po celowym burzeniu po kapitulacji w dalszych 35%.
W sumie, łącznie ze zniszczeniami związanymi z obroną miasta w 1939 r. i powstaniem w Gettcie warszawskim zniszczenia sięgały 85%.
Straty niemieckie to około 10 000 zabitych, 7000 zaginionych i 9 000 rannych.
Stolica Rzeczypospolitej
W trakcie walk w dzielnicach nie zniszczonych od razu, jak Wola czy Ochota, więc przede wszystkim w Śródmieściu, na Żoliborzu, Starym Mieście i Powiślu, udało się odtworzyć pełną administrację państwową.
Funkcjonował aparat Delegatury Rządu (zwłaszcza na szczeblu dzielnicy i miasta), kierując pracą służb cywilnych, które pozostały jeszcze w konspiracji i tych, które utworzono samorzutnie w czasie Powstania. Pracowały organy porządku i bezpieczeństwa (Państwowy Korpus Bezpieczeństwa), Milicja PPS, "Ład i Bezpieczeństwo" na Mokotowie, Żandarmeria Wojskowa.
Działały, nieraz znakomicie, służby tyłów: Wojskowa Służba Ochrony Powstania (WSOP) i jej piony: przeciwpożarowy, techniczny i budowlany. Pracowały organizacje pomocy społecznej, między innymi opieka nad dziećmi.
Działała rozbudowana służba sanitarna, cywilne służby zaopatrzenia w żywność i kwatermistrzostwo wojskowe. Pracowały drukarnie i redakcje czasopism, wydawano i upowszechniano rozporządzenia władz, łącznie z dekretami Delegata Rządu (wicepremiera). W niektórych dzielnicach i okresach pojawiło się nawet życie kulturalne - koncerty, pokazy filmowców, plakaty. Z pewnym opóźnieniem rozpoczęły działalność wojskowe i cywilne sądy specjalne.
System był w pełni demokratyczny, a więc państwowe drukarnie wydawały pisma komunistycznej radykalnej opozycyjnej polskiej Partii Robotniczej, syndykalistów, radykalnych socjalistów i narodowców. Na barykadach obok żołnierzy AK walczyli żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych, Organizacji Bojowej Syndykalistów Polskich, Polskiej Armii Ludowej i Armii Ludowej.
Funkcjonowała poczta polowa, zorganizowana przez harcerzy, także dla ludności cywilnej, opiekowano się pogorzelcami. W skromnym zakresie, co jest zrozumiałe w tamtejszych warunkach, działały partie polityczne, m.in. wydając własną prasę [10]. Funkcjonowało duszpasterstwo wojskowe i cywilne.
Na los Powstania obok wojska miało znaczący wpływ kierownictwo polityczne polskiego państwa podziemnego Delegatura Rządu (Krajowa Rada Ministrów), Rada Jedności Narodowej (konspiracyjny parlament).
Owe 63 dni wolności, w sensie wolności od okupanta, były także 63-ma dniami wolności w sensie społeczno-politycznym. Mimo totalnego zagrożenia i walki o byt biologiczny nie powstała dyktatura wojskowa. Tak jak o wybuchu powstania ostatecznie zadecydował Delegat Rządu (wicepremier Rządu RP na emigracji), tak samo on ostatecznie zadecydował o kapitulacji Powstania. W życiu "wewnętrznym" milionowego miasta odegrały swoją wielką rolę i połączyły się ze sobą, paroletnie przygotowania do Powstania (które miało być powstaniem powszechnym, w całym kraju), oraz słynna polska zdolność do improwizacji i samoorganizacji.
Sprawa pomocy dla Powstania
Realna, a nie symboliczna pomoc dla Powstania mogła przyjść tylko ze Wschodu. Już samo dokonywanie zrzutów broni, amunicji, zaopatrzenia i żywności z dalekiej Wielkiej Brytanii, czy równie dalekich Włoch (baza lotnicza w Brindisi) było wyczynem wręcz samobójczym, tym bardziej, że Stalin nie wyraził zgody na lądowanie alianckich samolotów za linią frontu wschodniego, nawet uszkodzonych!
Ale także pomoc, którą Warszawa otrzymywała ze wschodu od połowy września, kiedy Powstanie już konało, miała charakter propagandowo symboliczny i była kamuflażem dla działań najwyraźniej wrogich. Przerzucanie w trzech miejscach (na Czerniakowie, między mostem Poniatowskiego i Średnicowym oraz na wysokości Żoliborza) w ciągu trzech dni, 16 - 18 września, bez przygotowania (na które nie pozwalały przynaglające rozkazy I Frontu Białoruskiego) oddziałów Wojska Polskiego w sile dwóch kompanii piechoty z niewielką ilością broni ciężkiej, bez czołgów, których nie można było przerzucić z braku środków przeprawowych (!), a którymi dysponował nieprzyjaciel [11] nie mogło dawać rezultatu, a tylko kosztować parę tysięcy istnień ludzkich.
Taki rozmiar akcji skierowanej bezpośrednio na Warszawę kontrastuje z przeprawami pod Sandomierzem i Puławami, gdzie uderzały całe armie!
Nie zrealizowano także, postulowanej przez marszałka Rokossowskiego w liście do Stalina z 8 sierpnia, operacji okrążającej Warszawę od południa i północy, która miała rozpocząć się 25 sierpnia i doprowadzić do oswobodzenia Warszawy od Niemców!
Stalin zakazał realizacji tej operacji, przerzucił główne uderzenie na Bałkany. W Polsce zatrzymał front m. in. przeprowadzając wielką operację przeprawową w rejonie Puław do znacznie mniejszego przyczółka pod Magnuszewem, który miał tylko uchwycić drugi brzeg Wisły, a nie być otwarciem drogi na zachód.
Zrezygnowano w ten sposób z uzyskanego "za darmo" przyczółka na lewym brzegu Wisły, ostatniej wielkiej przegrody wodnej przed Odrą, jaki tworzyła powstańcza Warszawa, wielkiego i ważnego węzła komunikacyjnego w środkowej części frontu wschodniego; z najkrótszej drogi do Berlina, opóźniając w ten sposób zdobycie stolicy Niemiec, a więc i zakończenie wojny.
Dodajmy, że taka sama operacja, jaką zablokował Stalin, zakazując Rokossowskiemu rozpoczęcie jej w sierpniu 1944 r., doprowadziła do oswobodzenia Warszawy, a właściwie jej ruin, dnia 17 stycznia 1945 r.
Sens powstania
Powstanie Warszawskie 1944 r. rozegrało się w stolicy Polski, było jednak elementem szerszej operacji o nazwie "Burza", mającej na celu uderzanie na wycofujących się z Polski Niemców na całym pasie przechodzącego przez Polskę frontu wschodniego.
Dowódca terenowy AK, po stoczonej z Niemcami bitwie czy potyczce, miał zgłosić się, jako gospodarz, wraz z terenowym delegatem Rządu do radzieckiego dowódcy i uzgodnić wzajemne współdziałanie.
Operacja "Burza", rozpoczęta na Wołyniu w lutym 1944 r. i kontynuowana całą wiosnę w miarę przesuwania się frontu na zachód, wykorzystywana była przez Rosjan. Działo się tak zwłaszcza wtedy, gdy walka z Niemcami przynosiła klęski. Tak wykorzystano na Wołyniu walkę 27-ej Dywizji Piechoty AK, a na Lubelszczyźnie i wschodnim Mazowszu aktywność innych dużych oddziałów akowskich. Potem kończyło się to z reguły aresztowaniem dowódców i internowaniem oddziałów akowskich.
Towarzyszyło temu milczenie świata zachodniego, który starał się nic nie widzieć, podczas kiedy Stalin twierdził, że AK współpracuje z Niemcami. Dlatego właśnie potrzebna była walka w Stolicy.
Ale Powstanie było nie tylko szczególną częścią "Burzy". Było ono także bitwą rozgrywaną w trójkącie: niepodległa, choć okupowana Polska (tzn. Polska podziemna i jej emigracyjne władze naczelne) - Niemcy Adolfa Hitlera - Związek Radziecki Józefa Stalina. Była bitwą, w którą zaangażowane zostały pośrednio dyplomacje państw zachodnich i która dotyczyła czegoś więcej niż wolność Warszawy, czy nawet Polski.
Powstanie warszawskie było kolejną potyczką między wolnością osoby ludzkiej i jej prawem decydowania o sobie, zasadami demokracji opartymi na chrześcijańskiej koncepcji człowieka i jego praw przyrodzonych, a totalitaryzmem, który tych praw nie uznawał i w imię iluzorycznych idei (rasistowskich czy klasowych) chciał uczynić człowieka niewolnikiem, śrubką w maszynerii państwowej, zaledwie "producentem" i "mierzwą" dla przyszłych pokoleń.
Jeżeli tak się na Powstanie nie patrzy, to nie rozumie się istoty dramatu, który się w Warszawie rozgrywał. Tak jak walka o wolność i przetrwanie Sarajewa jest czymś więcej niż lokalnym konfliktem w małej Bośni i Hercegowinie, brak światowego zainteresowania ludobójstwem w Ruandzie, żywa reakcja na wydarzenia w tryskającym ropą Kuwejcie są miernikami wartości uznawanych przez świat współczesny. Podobnie jak układ w Monachium w roku 1938 r. był czymś więcej niż rozbiorem Czechosłowacji, Powstanie Warszawie było, i pozostało, sprawą europejską o dalekosiężnych i dotyczących nie tylko Polski konsekwencjach. Jego klęska zapowiadała układ Jałtański, wskazywała Stalinowi i jego współpracownikom, jak daleko mogą się posunąć, nie tylko w sprawach dotyczących bezpośrednio Polski.
Na powstanie trzeba jednak patrzeć także z czysto polskiej perspektywy. Z perspektywy jego wpływu na postawę Polaków w ciągu następnych 50 lat, na rolę jego tradycji, mitu i jego legendy w przeżywaniu przez Polaków własnej przeszłości. Na jego wpływ na polskie poczucie tożsamości, na stosunek do idei niepodległości, jednym słowem z punktu widzenia samoświadomości, oraz zjawisk historycznych "długiego trwania".
Owa perspektywa "wszerz"" i perspektywa "wzdłuż", dostrzeżenie w Powstaniu jednej z bitew o duchowy, a nie tylko geograficzny kształt Europy, zwłaszcza Europy środkowo-wschodniej, nadaje właściwą rangę walce w Stolicy Polski, temu co już w 1945 roku nazwano "bojem Warszawy".
Patrząc na Powstanie z perspektywy półwiecza dostrzega się wciąż nowe jego aspekty. Rodzi się pytanie czy było ono bitwą przegraną?
Jedno wydaje się pewne. Nawet gdyby powstanie nie wybuchło, Warszawa zostałaby zniszczona, a jej mieszkańcy w dużej części wymordowani. Nastąpiłoby to w wyniku chaotycznych starć zbrojnych, nieuniknionych w czasie zamierzonej przez Niemców ewakuacji ludności po zwycięskim zakończeniu bitwy pancernej pod miastem (30 lipiec - 5 sierpień 1944 r.).
Było to tym bardziej nieuniknione, że nie zgłaszając się do prac przy budowie umocnień, mimo nakazu z 27 lipca, Warszawiacy dokonali aktu jawnego nieposłuszeństwa w strefie frontu i zademonstrowali swą wrogą postawę.
Nastąpiłoby to w wyniku wielodniowych walk o miasto, o których mówiły radiostacje moskiewskie w końcu lipca 1944 r., gdy namawiano Warszawiaków do powstania przeciwko Niemcom. Musiałoby to wreszcie nastąpić w efekcie powstania wywołanego przez komunistyczną Armię Ludową, która się do niego szykowała.
Rozkaz Hitlera mordowania wszystkich wydany 1-go sierpnia, gdy jeszcze nie wiadomo było czy to, co się stało w Warszawie jest zorganizowanym powstaniem, czy też zwykłą ruchawką, jest faktem wiele mówiącym. Podobnie jak rozkaz zrównania Warszawy z ziemią, wydany już po zakończeniu walki, gdy front "stał" na Wiśle, a miasto opustoszało po wyjściu jego mieszkańców.
Powstanie warszawskie, ostatnie w ciągu powstań narodowych, począwszy od Powstania Kościuszkowskiego z roku 1794 r., a wszystkie zawierały w sobie także walkę o Stolicę, a potem jej długotrwałą obronę, coś nam mówi, jest faktem "mówiącym". Wymaga dalszych badań, tym razem obejmujących także źródła radzieckie dotąd nie ujawnione, a być może niosące zupełnie nowe naświetlenie.
Tomasz Strzembosz
Noty
[1] - Aleksander Bergman. Najlepszy sojusznik Hitlera. Studium o współpracy niemiecko-radzieckiej 1939-1941. Londyn 1958 (wznowienia 1967, 1974).
[2] - Według uzyskanych w roku 1992 dokumentów z Archiwum Prezydenta Federacji Rosyjskiej w Moskwie wiosną 1940 r. dokonano egzekucji nie tylko ponad 14 500 oficerów, urzędników, policjantów, żołnierzy Korpusu Pogranicza itp., znajdujących się w 3 obozach jenieckich w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie, lecz także ponad 7 000 innych osób (podobnych kategorii) więzionych na terenie Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, w sumie prawie 22 000 ludzi.
[3] - W Monachium, sądząc, że ratują pokój światowy, mocarstwa europejskie: Wielka Brytania i Francja zawarły dnia 30 września 1938 r. układ z Niemcami Hitlera i Włochami Mussoliniego. Układ ten pozwolił Niemcom na aneksję dużej części Czechosłowacji bez jej udziału w konferencji i bez jej zgody. W późniejszym okresie ułatwiło to nie tylko bezkrwawy zabór całej Czechosłowacji (marzec 1939 r.), ale i nie uchroniło Europy od drugiej wojny światowej.
[4] - "Wunderwaffe", tak Niemcy nazywali skonstruowane w ostatniej fazie wojny bronie masowego rażenia, jak pociski V 1 i V2, a zwłaszcza przygotowywaną w tajemnicy broń nuklearną.
[5] - Jako pretekst posłużyły dyplomacji moskiewskiej polskie próby wyjaśnienia, kto był sprawcą ujawnionego przez Niemców w kwietniu 1943 r. masowego mordu oficerów Wojska Polskiego w Katyniu. W tym czasie Zachód wiedział już, iż sprawcą jest ZSRR, ukrywał jednak ten fakt dla doraźnych korzyści, zachowując jak najlepsze stosunki ze Stalinem, jako dysponentem największej armii w koalicji antyhitlerowskiej i naciskał na Rząd Polski w Londynie, by swymi poczynaniami nie zepsuł między koalicyjnej harmonii.
[6] - O zasadniczej decyzji podjęcia walki o Warszawę powiadomione były wszystkie istotne centra decyzyjne w Kraju i, na emigracji, natomiast ostateczną decyzję rozpoczęcia walki 1 sierpnia o godz. 17.00 podjął samodzielnie Delegat Rządu na Kraj (wobec nieobecności przewodniczącego prezydium Rady Jedności Narodowej Kazimierza Pużaka), w oparciu o referat Dowódcy AK gen. Tadeusza Komorowskiego "Bora". Jedynym konsekwentnym oponentem wobec tej decyzji był płk Janusz Bokszczanin, szef jednego z wydziałów w KG AK.
[7] - Cechą wyraźnie odróżniającą Powstanie Warszawskie od innych powstań w stolicach europejskich, a zwłaszcza w Paryżu, była jednoczesność jego wybuchu w całym mieście, poza Żoliborzem, gdzie Niemcy, ujawniwszy istnienie grupy uzbrojonych, dokonali akcji policyjnej już około godz. 14.30, wysyłając na to miejsce zmotoryzowane oddziały Schupo.
[8] - Wykorzystując taktyczne zaskoczenie Niemców, atakowano ich obiekty aż do momentu, gdy skupiwszy pod Warszawą silną odsiecz przeszli oni do kontruderzenia, któremu trzeba było przeciwstawić dużą część lepiej uzbrojonych oddziałów.
[9] - Chodzi o niewielki teren w rejonie ulic: Okrąg - Wilanowska i Solec na samym brzegu Wisły, zajęty przez AK na początku września i utrzymywany przez przerzucone tu po klęsce Starego Miasta oddziały Kedywu AK: Na teren ten dnia 16 września przedostał się przez Wisłę niewielki (niecałe dwa bataliony) desant 9 Pułku 3 Dywizji Piechoty I Armii WP.
[10] - Były to nie tylko cztery stronnictwa stanowiące podstawę polityczną Rządu Polskiego w Londynie oraz krajowych władz politycznych (Stronnictwo Ludowe, Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Narodowe i Stronnictwo Pracy), lecz także partie opozycyjne, radykalno-narodowe ONR-ABC (grupa "Szaniec") i ONR-Falanga (Konfederacja Narodu), radykalna społecznie Robotnicza Partia Polskich Socjalistów, Związek Syndykalistów Polskich, komunistyczna Polska Partia Robotnicza i inne, o mniejszym znaczeniu.
[11] - W czasie całej operacji udało się przerzucić na lewy brzeg Wisły (poza kilkudziesięcioma granatnikami i moździerzami 82 mm) zaledwie 17 armat 45 mm (wyposażenie pułków piechoty). Nie przerzucono ani jednego ze 102 czołgów i dział pancernych, którymi dysponowała I Armia WP.
Copyright © 2013 SPPW1944. Wszelkie prawa zastrzeżone.