Powstańcze relacje świadków

Powstańcze wspomnienia Janusza Gundermana

Powstanie Warszawskie 1944





Janusz Gunderman,
ur. 24.11.1926 w Poznaniu
kapral NOW i Armii Krajowej
ps. "2671", "Janusz"
batalion "Gustaw-Harnaś"
kompania "Aniela"
nr jen. 140334





         NOTATKI Z KALENDARZYKA

         CZĘŚĆ 1- POWSTANIE WARSZAWSKIE 1944 r.

         1. Wypis z kalendarzyka bez korekty
         2. ..................... tekst nieczytelny
         3. [Uzupełnienia i objaśnienia do tekstu dodane w czasie opracowania]
         4. ---------------- brak zapisu.



         1.08. - wtorek.
         W drodze do kościoła spotykam kapitana, który każe mi iść do domu. [miałem tam oczekiwać na łącznika z wiadomością o powtórnej koncentracji]. O 14,00 przyjechałem na punkt [koncentracji który mieścił się przy ul. Długiej 5 na Starym Mieście.]
         Widziałem PM-y i myślę uzbrojenie dobre. Nocujemy na Długiej 5.

         2.08. - środa.
         O 4 rano pobudka i wymarsz. Broni troszkę, reszta bez broni. Idziemy przez Stawki, Powązki na cmentarz ewangelicki [przy ul. Okopowej], mówią że dostaniemy broń [należałem do najmłodszych w kompanii, stąd na otrzymanie broni musiałem jeszcze poczekać].
         Nocujemy [w kaplicy cmentarnej] na cemencie, na czarnych całunach ze ścian. Mamy się przedzierać do Kampinosu, w drodze zawracamy.
         Przedtem wychodzi patrol z 16 wraca 7, 9 zabitych. Dostali się w pułapkę, krzyżowy ogień CKM. Robi to przygnębiające wrażenie. Prawie sami podchorążacy. Straszny deszcz.



         3.08. - czwartek.
         Nic nowego. Broni ani widu, ani słychu.

         4.08. - piątek.
         Poszedłem ................., mówią, że ciężka sytuacja, że trzeba będzie się bronić. Chłopcy [zafasowali] ubrania i przynieśli. Dostałem buty. W nocy pogotowie, bo mają broń zrzucać. O .............. alarm, wychodzimy na cmentarz .............., jest czteromotorowy [samolot].
         Wychodzimy aż do Wolskiej, żeby się dowiedzieć czy [pojemniki] nie spadły gdzieś jeszcze, bo zrzucił za późno i spadły za cmentarzem. Nasza kompania nic nie dostała.



         5.08. - sobota.
          Niemcy nas wymacali i zrobili nalot. Byłem po chleb i akurat wróciłem. Staliśmy w altance na podwórzu. A tu gwizd, jeden, drugi, itd., jak rąbnie, chleb, tynk na głowę. Uderzyły za kuchnią i przed dowództwem. 6 zabitych, w tym 2 oficerów. Dużo rannych, kilku podoficerów.
          Ciągle mieszkamy na cmentarzu. Potem zaczyna pancerka [haubica kolejowa stojąca na Dworcu Gdańskim] i wali i wali. Wieczorem niemieckie natarcie i nasze przeciwnatarcie. Dużo rannych. My siedzimy w grobowcach. Całą noc pancerka wali aż się trzęsie.

         6.08. - niedziela.
         Rano o 4,00 wymarsz na koniec cmentarza między groby. Pancerka wali a odłamki padają bardzo blisko. O 8.00 każą nam wszystkie rzeczy wojskowe zostawić i przedzierać się do miasta. Poszliśmy na Stare Miasto zupełnie bezpiecznie. Można było właściwie wszystko zabrać ze sobą.
         Zafasowałem chlebak i trochę bielizny. Zgłosiliśmy się na Kilińskiego 3 do plutonów szturmowych, ale wieczorem wróciła nasza kompania.



         7.08. - poniedziałek.
         Nie ma nic nowego. Z baonu ,,ANTONI'' i .......... GUSTAW'' łączą w jeden baon ,,GUSTAW''.

         8.08. - wtorek.
          Część wychodzi na pozycje koło pl. Zamkowego. My bez broni zostajemy na Długiej 5 i pełnimy służbę wartowniczą. Wściekła rzecz. Ciągle stać w dzień i w nocy. Tak ciągle przez kilka dni.
          W jeden dzień byliśmy po ubrania. Watowane spodnie i kurtki. Zafasowałem przy okazji płaszcz gumowy. Gdy stałem na warcie, raz pocisk uderzył w kościół, raz rozerwał się nad ulicą. Widziałem. Wskoczyłem do bramy jak pasikonik.

         9.08. - 12.08. - środa - sobota.
         --------------- [Ciągle brak broni. Na linii tylko starsi i bardziej doświadczeni. Bezczynność, przy ciągłym, nękającym bombardowaniu, bardzo deprymująca. Samoloty latają bezkarnie i regularnie niszczą dom po domu. Do tego ostrzał z miotaczy min, zwanych ,,krowami'' lub ,,szafami'', z uwagi na charakterystyczny dźwięk przy wystrzale].

         13.08. - niedziela.
         Dzisiaj zgłosiłem się na barykady na Podwalu. Jestem amunicyjnym przy PM [funkcja amunicyjnego wynikała z braku broni, a także konieczności natychmiastowego zastępstwa w razie śmierci szczęśliwego posiadacza PM-u]. Wczoraj zabiło 2, raniło 2. Zajmuję miejsce zabitego.

         [Zajmujemy pozycje na I piętrze w skrajnym domu z widokiem na pl. Zamkowy i ul. Senatorską. Od placu podjeżdża czołg, obraca wieżyczkę w naszą stronę, uciekamy do pokoju od podwórza i w tym momencie pocisk rozwala nam nasze stanowisko. Niemcy podprowadzają tankietkę pod barykadę na ul. Podwale].



         Wybuch tankietki na ul. Kilińskiego. Była na naszej barykadzie [i nasi] przeprowadzili ją. Dzięki służbie na linii ocaleliśmy. [Po skończeniu służby poszliśmy zobaczyć]. Straszny widok - ciała poszarpane na oknach, balkonach, ziemi itd. [Zginęło wtedy około 300 osób, w tym wielu z naszej kompanii, którzy nie mieli wtedy służby].



         14.08. - 19.08. - poniedziałek - sobota.
         ----------------- [Cały czas służba na Podwalu. Wg książki R. Bieleckiego "Gustaw - Harnaś 2 powstańcze bataliony", w tych dniach nasze pozycje były wielokrotnie atakowane. Możliwe, że stąd brak notatek z tych dni.]

         20.08. - niedziela.
         Bombardowanie z moździerzy - ,,szaf'' 3 zapalające i po przerwie 3 burzące. [było to świadome działanie Niemców, aby spowodować największe straty wśród ludzi gaszących pożary]. 3 zabitych, 3 ciężko rannych.
         Ocalałem bo akurat w czasie gaszenia zszedłem po wiadra z wodą o piętro niżej. [Zwłoki zabitych kolegów były tak poszarpane, że aby ich pochować musieliśmy ich dosłownie zbierać z ziemi szuflami].



         21.08. - poniedziałek.
          W dzień na barykadzie. Nękający ogień.

          22.08.-wtorek.
         Spalił się dom w podwórzu. 26 godz. na barykadzie. Słychać artylerię. Podobno oddz. z Kampinosu z Woli i Żoliborza mają robić natarcie.
         W naszym podwórzu nie ma wody.



         23.08. - środa.
         Patrol górą i piwnicami - Kanonia, Pawia, Podwale, Miodowa. Olbrzymie piwnice. 1,5 godz. musztry !
         Wzięły mnie dreszcze i żołądek. Gdzieindziej podobnie.

         24.08. - czwartek.
         Mam zupełny rozstrój, nic nie jem żeby się przegłodzić. Ciągle bombardują. Ludzie topią się w piwnicach. Mam 24 godz. służby i 24 wolne.
         Niemcy nacierali - kropiłem z PM. Zdzisiek zabity.

         25.08. - piątek.
         Dzisiaj idą na Żoliborz. Dałem kartkę. Kamień spadł mi z serca. Na noc idziemy na Podwale.

          26.08. - sobota.
          Na Żoliborz nie pójdą. Strasznie się zmartwiłem. Dzisiaj w dzień 3 razy zasnąłem z PM-em w ręku. Wszyscy marzymy o końcu. Nie możemy się doczekać. Wszyscy oklapli.
         Na Podwalu zawaliły się 2 ściany w domu w którym żeśmy stali. 36 godz. na barykadzie, 10 przerwy i znów 24 godz. 3 noce nieprzespane.




         Dzień wolny. Spowiedź ogólna - ks. Rostworowski. Na mieście podobno dobrze, u nas paskudnie.

         28.08. - poniedziałek.
         Od wczoraj 19.00 na Piwnej. [Nasze stanowiska mamy za kościołem św. Marcina. Stoimy za ścianą wysoką na około 2 piętra. Za nią same gruzy, kiepska widoczność, trzeba bardzo uważać, aby nie dać się zaskoczyć. Samoloty latają zupełnie bezkarnie nad samymi głowami].
         Mirek zabity. Naloty. Razem 7 rannych. Gorący dzień. Niemcy rzucili moc granatów. Nasz Mills [angielski granat obronny] wybuchł u nas, po nieudanym rzucie przez otwór okienny [na I piętrze]. Rozstroiłem się fatalnie. Strzelałem z KB.

         29.08. - wtorek.
         Zostałem d-cą PM. Było ............... o 7.00 na Piwnej. Mój amunicyjny zabity. Przypadkiem z ręki jednego z [kompanii] ,,Anny'' . [Tragiczny wypadek spowodowany szarą porą dnia, niemieckim mundurem i hełmem noszonym przez zabitego].



         30.08. - środa.
         W nocy rzucali granaty. Wieczorem znów przez pomyłkę ostrzelali naszego. Zmiana nie przyszła. Rozstrój przechodzi. Na barykadzie trochę palę bo się denerwuję.

         31.08. - czwartek.
         W nocy wycofujemy się [do kanałów] i wracamy po około 3 godz. [Wynikło jakieś nieporozumienie. Przez ten czas barykada była nie obsadzona. Powrót był pełen niepewności co zastaniemy na miejscu. Straszny widok ul. Miodowej, gdzie płoną budynki z obu stron].
         Ja i Czarek z obsługami i Bogusław [d-ca plutonu] osłanialiśmy.
         Po powrocie usnąłem na stojąco, od 2.00 do 10.00 z małymi przerwami na warcie.



         1.09. - piątek.
         Dziś mamy iść do Śródmieścia. Pierwsza grupa poszła. My o 19.00 .............................. .
         jeszcze alarm i na Rynek. Po powrocie zaraz rzeczy brać, idziemy do Śródmieścia. Jeszcze wypad na ul. Świętojerską.
         O 22.00 pod obstrzałem do kanału. 2,5 godz. koszmarna droga po kolana w wodzie, po części schylony do połowy.

         2.09. - sobota.
         Bohdan nie żyje. [mój najbliższy kuzyn, przygnieciony ścianą w czasie bombardowania w dn. 4.08 zmarł w szpitalu 5.08.].
         Chciałbym iść do Wejchertów [bliscy znajomi Rodziców]. Nie wiem czy dojdę. Nasz stan był 52. Teraz 25 zabitych, 11 rannych, 16 zostało.
         Wszyscy tęsknimy do końca. Może Niemcy skapitulują jak Anglicy wejdą do Niemiec. Zupełnie leżę. Zrobiłem się zupełnie apatyczny. Pewnie ten spokój w Sródmieściu mnie rozkleił!



         3.09. - niedziela.
          Byłem na mszy. Kwatera spalona. Fasuję różne rzeczy. 5 rannych od ,,kuferka'' [600 mm. haubica kolejowa]. Zmieniamy kwaterę. Już trzeci raz. Z jedzeniem i papierosami jest gorzej.

         4.09. - poniedziałek.
         Przerwałem i znów zacząłem palić. Zawsze mnie uspokaja. Idziemy na barykadę. Nie było zupełnie odpoczynku. Zaopatrzenie na barykadzie szwankuje, nie to co na Starówce.

         5.09. - wtorek.
         Jesteśmy na ul. Czackiego od strony Kościoła [św. Krzyża] i Komendy [Policji]. Znów pierwsza linia. Zostajemy znów na noc. Do wieczora będziemy mieli przeszło 30 godz.
         Ciągle nas gonią. Zostajemy na noc.



         6.09. - środa.
         Rozbili nam naszą prowizoryczną kwaterę. Bomba w nasz dom. Zasypało nas. Zostajemy na noc. Jesteśmy wyczerpani.

         7.09. - czwartek.
         Komenda się pali. Usnąłem na warcie. W nocy wycofujemy się i wracamy. W dzień zajmujemy stanowiska na wprost ul. Czackiego. [na ul. Świętokrzyskiej]. 2 bomby o 2 m. od nas. Zasypało nas. [akurat schroniliśmy się w piwnicy].
         Stasiek i Mietek nie żyją. [nie zeszli do piwnicy tylko zostali w bramie]. Wycofaliśmy się. Dziś dowiedziałem się że było nas 66 a zostało 11 - licząc także rozproszonych.

         8.09. - piątek.
         Kwaterujemy ul. Widok 8. Sprawdziło się - mamy służbę ciągle. Jesteśmy po 14.00 na Czackiego. Słuchałem patefonu. [?].
         Bomba zawaliła nas. Byliśmy w piwnicy.

         9.09. - sobota.
         ------------------- [Nasz d-ca batalionu mjr. Gawrych, ranny jeszcze na Starym Mieście, musiał zdać dowództwo i iść do szpitala. Wpływa to nienajlepiej na nasz stan ducha! Wyczerpanie fizyczne i psychiczne w oddziale powoduje, że zostajemy przeniesieni do Śródmieścia południowego.]



         10.09. - niedziela.
         Mamy z ,,Kotkiem'', przepustkę. Poszedłem odwiedzić jego znajomych.
         [zostajemy] na noc, do 8.00. Spokojnie. Dostałem trochę humoru.
....................... jedzenie nie nadzw. ale dobre i dużo. Dostałem lekarstwo na żołądek.

         11.09. - poniedziałek.
         Całą noc spałem. Dużo lepiej się czuję. Rano śniadanie i powrót. Nie ma żarcia ani porządnej kwatery. ...................... przepustkę. I dożyć do końca.
         Na Czerniaków jest przejście. Chciałbym iść do Oli i Basi [moje siostry które tam walczą w I Pułku Szwoleżerów].

         12.09. - wtorek.
         Nocą po prowiant do browaru koło Okólnika. Okropna droga .................... .
         po bombardowaniu. Jedzenie dopiero po 12-świństwo .................... kombinujemy.
         Jest zimno i głodno. Nie można ze zimna spać.



         13.09. - środa.
         Blisko bomby. Głodno i chłodno. Niektórych ponoszą nerwy. Co robi cała Rodzina ? Chciałbym iść do domu, a nie do akcji.

         14.09. - czwartek.
         Bomby na Hożej. Sowieckie panują. Niemcy pokazują się czasem. Rosja coraz bliżej. Jest odciążenie. Boję się o całą Rodzinę.
         Byliśmy z K .................. Trochę podjedliśmy. Papierosy się skończyły. Przestałem palić. Jestem ciekaw czy po ................... Zaczęło mnie boleć gardło, ale musieliśmy iść odkopywać magazyn.

         15.09. - piątek.
         W nocy widać było spadochrony. [Był to zrzut broni z samolotów alianckich, który niestety w większości spadł na tereny zajęte już przez Niemców]. Gardło mnie boli, nie mogę połykać. Muszę iść z jęczmieniem. [Który potem mieliło się na młynku od kawy. Nosiliśmy go z magazynów na Powiślu].
         Wracam [na kwaterę ], kładę się. [temp] 39,2. Nic nie jem ............. x-razy na dół [do piwnicy gdzie miał być lekarz].
         W nocy przeprowadzka. [na nową kwaterę na ul. Mokotowskiej 41, na III p.!]. Nie mam się czym nakryć.

         16.09. - sobota.
         Mam 39,8. Chcą mnie dać do szpitala, ale ja chcę do znajomych.
         Zeszedłem na dół [do piwnicy] do doktora. Akurat pocisk z haubicy kolejowej [,,Karl''- 600 mm] wyrżnął w kwaterę - 16 zabitych.




         Trochę po schronach i ............... Tu przyjęli mnie pp. Ślęzakowie.



         17.09. - niedziela.
         ---------------------

         18.09. - poniedziałek.
         Jest mi lepiej.

         19.09. - wtorek.
         ---------------------



         20.09. - środa.
         Stawy bolą mnie przy dłoniach, że nie mogę spać.

         21.09. - czwartek.
         Jest już mi dobrze. Był ,,doktorek''. Jest cisza - może przed burzą.
         Już bym chciał wracać na Żoliborz! Pierwszą noc przespałem spokojnie!

         22.09. - piątek.
         Wstałem. Rosjanie zrobili przyczółek na naszej stronie. Góra AK ma się zdekonspirować. [?]

         23.09. - sobota.
         Dziś mija tydzień jak jestem u pp. Ślęzaków. Jest cisza. Samolotów nie ma. Nie wiem co to znaczy. Jutro idę na mszę. Pisałam przez okazję do ,,Kotka'' [kolega z kompanii]. Boże jak bym chciał wracać.
         Okropnie tęsknię za domem. Co dzień odmawiam litanię do Miłosierdzia Bożego.
         Już nie chciałbym wracać do kompanii. Ciągle myślę jaki będzie powrót. Marzę o domu i dobrym jedzeniu.



         24.09. - niedziela.
         Odczytałem sobie mszę z mszału. Wyprasowałem spodnie i oczyściłem buty. Niepokoję się o ,,Kotka''. Tęsknię za domem. I tak Bogu dziękuję za to .......... bo mam dobrze.
         Już tak długo trwa, nie mam z kim pogadać. Żebym chociaż wiedział kiedy to się skończy. Biedni Rodzice.

         25.09. - poniedziałek.
         Martwię się o ,,Kotka''. Albo ranny, albo wymaszerowali ? Pada deszcz. Pogoda odpowiednia do mojego nastroju.
         Żyję tylko myślą o powrocie. Życie moje to spanie, jedzenie i rozmyślanie.

         26.09 - wtorek.
         --------------------------



         27.09. - środa.
         Byli u mnie Mietek, Czarek, Kazik i ,,Kotek''. Zostali dłużej. Chłopcy chorują od zimna.
         ........................ Martwię się, bo podobno od ul. Promyka [na Żoliborzu, gdzie blisko mieszkaliśmy], Niemcy ................ .
         Strasznie boję się o całość Rodziny.


         28.09. - czwartek.
         Około 20.00 krążyło dużo samolotów. [Duży zrzut z samolotów alianckich]. Był ,,Kotek'' dał mi budyń. W niedzielę wracam do kompanii.
         Jestem paskudnie słaby. Kończę nowennę i nadzieja wstąpiła we mnie. Wieczorami siedzę teraz w kuchni bo ciepło.

         29.09. - piątek.
         Byłem na mszy, spowiedzi i komunii św. Rotmistrz [?] ślepy, rozmawialiśmy o Poznaniu.

         30.09. - sobota.
         O ewakuacji piszą nawet już. Co to będzie. Co będzie z AK !
         Nie mogę w to uwierzyć. Wierzę, że powstanie coś innego.
         Samoloty sowieckie znów częściej latają. ................ znów ogień zaporowy podobno na Żoliborzu. Co się dzieje z moimi. Możliwe że się już nigdy nie zobaczymy.
         Ludzie wychodzą. My prawdopodobnie kapitulujemy do Stalagu. Myślę o Krystynie przy płytach. Co ona robi.



         01.10. - niedziela.
         Wróciłem do kompanii. ................... humor. Wczoraj padł Żoliborz po ciężkich walkach. Co z moimi. Nie wiadomo, co będzie.

         02.10. - poniedziałek.
         Mówią, że ,,Bór'' poleciał ......................... Niemcami do Londynu. Nie wiem czy prawda. Co nas jeszcze czeka. Jeżeli do Stalagu, to ciężkie ....................., że idzie zima.
         Z Niemcami ludzie sobie rozmawiają.

         03.10. - wtorek.
         Wczoraj podpisana kapitulacja. Dziś idziemy na ul. Jasną. Dostaliśmy ok. 100 Sportów i Egipskich [papierosy].



         04.10. - środa.
         Przygotowujemy się do przejścia. Pójdziemy prawdopodobnie do Stalagów. Jesteśmy na Jasnej. Marne żarcie.



         05.10. - czwartek.
         Wychodzimy dzisiaj rano. Zdajemy broń w Domu Akademickim [na pl. Narutowicza]. Grójecką i Wolską przechodzimy na Wolę. ............... marsz do Ożarowa. Przychodzimy o 8.00 wieczorem.
         Zmęczenie niesamowite. [Zostajemy ulokowani w halach fabryki kabli na betonie. Straszny tłok].


Janusz Gunderman


       Janusz Gunderman,
ur. 24.11.1926 w Poznaniu
kapral NOW i Armii Krajowej
ps. "2671", "Janusz"
batalion "Gustaw-Harnaś"
kompania "Aniela"
nr jen. 140334





Copyright © 2005 Maciej Janaszek-Seydlitz. Wszelkie prawa zastrzeżone.