Powstańcze relacje świadków
Moje wojenne refleksje
Antoni Bieniaszewski |
Urodziłem się dnia 23 grudnia 1919 r. w Kemerowie pod Tomskiem na Syberii jako syn Stanisława i Jadwigi z domu Neuman. Na Syberię ojciec mój został zesłany w 1914 r. do Kemerowa - małej osady górniczej. Matka moja pojechała za nim i tam się urodziłem jako trzecie dziecko, dwoje starszych ode mnie zmarło przed moim urodzeniem w trudnych warunkach bytowych.
W roku 1921 rodzice wraz ze mną i młodszą ode mnie siostrą powrócili do Warszawy.
Szkołę średnią ukończyłem w maju 1938 r., po ośmiu latach nauki uzyskując świadectwo dojrzałości w Państwowym Gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie.
Po maturze i zdaniu egzaminów wstępnych na Politechnikę Warszawską zgłosiłem się ochotniczo do odbycia obowiązkowej służby wojskowej w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii Przeciwlotniczej w Trauguttowie koło Brześcia nad Bugiem. Wraz ze mną w tej Szkole było jeszcze kilku kolegów, z którymi zdawałem maturę w Gimnazjum Batorego.
W marcu 1939 r., w sytuacji zapowiadającej zbliżającą się wojnę, Podchorążówka została rozesłana do wszystkich zakładów przemysłowych COP (Centralny Okręg Przemysłowy) z zadaniem wyszkolenia cywilnych obsług 40 mm. dział przeciwlotniczych dla obrony tych obiektów. Ja, z siedmioma innymi kolegami, trafiłem do Radomia, gdzie szkoliliśmy obsługi dla trzech dział zakupionych przez Fabrykę Karabinów w Radomiu.
W drugiej połowie maja powróciliśmy do Trauguttowa, a w czerwcu po egzaminach końcowych dostaliśmy nominacje na podchorążych rezerwy i przydziały do jednostek, które miały być na stałe naszymi jednostkami macierzystymi. Ja, w stopniu plutonowego podchorążego rezerwy, przydzielony zostałem do 1 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej w Warszawie. Po odbyciu krótkich praktyk pułkowych 1 września 1939 r. mieliśmy iść do cywila.
Już 27 sierpnia 1939 r., wobec bardzo już napiętej sytuacji międzynarodowej, wprowadzono organizacyjny stan wojenny i zostałem przydzielony wraz z trzema kolegami podchorążymi do 103 plutonu Grupy Obrony Mostów na Wiśle. Tego dnia pobraliśmy dwa działa przeciwlotnicze 40 mm. z magazynów mobowskich w Cytadeli i zajęliśmy stanowiska bojowe na barbakanie w Parku Traugutta między Cytadelą a Państwową Wytwórnią Papierów Wartościowych. Dowódcą Grupy Obrony Mostów był kpt. Z. Jezierski, a dowódcą plutonu ppor. Piasecki. Działonowymi byli koledzy podchorążowie, którzy zgłosili akces do służby stałej (przed nimi były jeszcze dalsze dwa lata Szkoły Podchorążych), a ja i drugi podchorąży rezerwy zostaliśmy przelicznikowymi, to jest tymi, którzy nastawiają celowniczym namiary na samolot i oddają strzały, a więc faktycznie prowadzą ogień przeciw samolotom nieprzyjaciela.
Podczas 27 dni wa1k z obsługiwanego przeze mnie działa oddałem około 3.000 strzałów, w wyniku czego trafionych zostało 12 samolotów. Najefektowniejsze zestrzały obserwowane przez znaczną liczbę mieszkańców Warszawy, to bombowiec Dornier, któremu nad Wisłą odpadło odstrzelone skrzydło, a sam spadł w Alei Na Skarpie i torpedowiec Henschel, który spadł na ul. Krzywe Koło 14 na Starym Mieście. Pozostałe trafione samoloty schodziły do przymusowego lądowania poza Warszawą przeważnie w kierunku północnym i trudno jest powiedzieć czy lądowały, czy też rozbiły się. Z tym drugim samolotem (Henschlem) stoczyłem formalną bitwę, gdyż chciał on najpierw zbombardować z lotu nurkowego nasze stanowisko, a po nieudanych próbach, ostrzeliwał nas z broni pokładowej. Należy tu zaznaczyć, że każdemu nalotowi niemieckiemu na Warszawę, a szczególnie na mosty, towarzyszył nalot nurkowców na stanowiska artylerii przeciwlotniczej. Obrona nasza była jednak skuteczna, gdyż ostatecznie nie zbombardowano naszego stanowiska, a mosty, których broniliśmy, nie zostały nawet uszkodzone bombami lotniczymi.
W ostatnich dniach września kpt. Z. Jezierski wystąpił o odznaczenie mnie Krzyżem Walecznych. Do odznaczenia nie doszło.
Po kapitulacji Warszawy zostałem wraz z załogą wywieziony do obozu przejściowego w Łowiczu, z którego jeńców wywożono do właściwych obozów jenieckich do Niemiec. Po kilku dniach pobytu w Łowiczu wraz z dużą grupą kolegów podchorążych i młodych oficerów zorganizowaliśmy ucieczkę i wobec nieczynnych jeszcze połączeń kolejowych z Warszawą udałem, się wraz z kolegą Zbigniewem Świderskim do majątku jego rodziców pod Częstochowę. Pod koniec października wróciłem do domu do Warszawy.
Na początku 1940 r. zostałem poinformowany, że wszyscy podchorążowie biorący udział w obronie Warszawy we wrześniu 1939 r. dostali podobno nominacje na stopień podporucznika.
Dnia 2 stycznia 1940 r. zostałem przyjęty i zaprzysiężony przez kuzyna - por. Edwarda Paszkowskiego "Wiktor" w Tajnej Organizacji Wojskowej (T.O.W.) i po przejściu krótkiego przeszkolenia z zakresu dywersji i organizacji pracy. konspiracyjnej zostałem dowódcą początkowo trzyosobowego zespołu dywersji, który z biegiem czasu rozwinął się do 17 osób, wchodzącego w skład dowodzonego przez por. Edwarda Paszkowskiego Podokręgu Warszawa Śródmieście TOW. Podokręg Śródmieście, wbrew swej nazwie, obejmował cały teren lewobrzeżnej Warszawy.
Mój zespół dywersji specjalizował się w zakresie niszczenia taboru kolejowego, w tym lokomotyw, palenia ładunkami termitowymi niemieckich towarowych transportów wojskowych, oraz palenia magazynów niemieckiego; sprzętu wojskowego, jak też wysadzania ładunkami wybuchowymi pociągów wojskowych. Przykładami tych ostatnich było podłożenie w listopadzie 1943 silnego ładunku wybuchowego w niemieckim pociągu urlopowym relacji Warszawa-Gdańsk, czy też w dniu 24 grudnia 1943 r. podłożenie na stacji w Siedlcach do takiego pociągu relacji Brześć-Poznań kilku ładunków termitowych. W obu przypadkach zastosowano zapalniki ze zwłoką, w wyniku czego zadziałały one już poza granicami Generalnego Gubernatorstwa. Trudniejszymi akcjami ja dowodziłem.
Już wiosną 1943 roku TOW została włączona do Kedywu, co w niczym nie zmieniło zakresu naszego działania. Od tego momentu staliśmy się jednostką Kedywu, a nasz oddział, noszący od tego dnia kryptonim Kedyw Kolegium C, był nadal dowodzony przez por. Edwarda Paszkowskiego "Wiktora".
W jego skład Kolegium C wchodził zespół badań kierowany przez por. dr. Jana Żabińskiego "Franciszka", zespół produkcji kierowany przez por. Kazimierza Tarwida "Antoniego", zespół wywiadu, grono instruktorów dywersji koordynowane przez Jerzego Truszyńskiego "Onufrego", zespół łączności kierowany przez Teresę Wistinger "Teresę", zespół sabotażu kierowany przez Janusza Mitkiewicza "Prota" i pododdział dywersji, którym ja dowodziłem.
Równoległe w roku 1940 rozpocząłem dalszą naukę na Wydziale Elektrycznym Państwowej Wyższej Szkoły Budowy Maszyn i Elektrotechniki im. Wawelberga i Rotwanda w Warszawie, którą w czasie mych studiów zmieniono na Szkołę II stopnia. Szkołę tę ukończyłem w 1943 r. i nie podjąłem dalszych studiów w P.W.S.T., gdyż byłem zbyt mocno zaangażowany w działalność w ramach Kedywu.
W latach 1943-1944 pracowałem jako strażak ogniowy w hotelu Bristol, co dawało doskonałe papiery, łącznie z nocną przepustką.
W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego Kedyw Kolegium C wystąpił jako kompania Kedyw Kolegium C, dowodzona przez por. Paszkowskiego (Wiktora), będąca odwodem Dowódcy Obwodu Śródmieście płka "Radwana" - Edwarda Pfeiffera.
Ponieważ kompania ta rozpoczęła swe działania bojowe na terenie działania Batalionu "Kiliński", w dniu 3 sierpnia płk "Radwan" włączył kompanię Kedyw Kolegium C w skład batalionu "Kiliński" jako jego 8 kompanię. W kompanii tej byłem dowódcą III plutonu. Moim zasadniczym zadaniem było opanowanie północnej strony Alej Jerozolimskich na odcinku od Marszałkowskiej do Brackiej, wybudowanie i utrzymanie barykady - przejścia przez Aleje i nie dopuszczenie do korzystania przez Niemców z tej ważnej arterii komunikacyjnej, co zostało w całości wykonane. Mój pluton rozrósł się podczas działań powstańczych do 70 stosunkowo dobrze uzbrojonych ludzi i jego zadania znacznie się powiększyły. Brał on udział w wielu walkach poza zasadniczym terenem swego działania, jak: wsparcie ataku na budynek PAST'y przy ul.Zielnej, przebicie drogi przez Saski Ogród dla wycofującej się Starówki, w której to akcji dowodziłem specjalnie zorganizowaną kompanią szturmową wychodzącą do akcji z ruin gmachu Giełdy, Królewskiej 16 i od strony ul. Granicznej celem uchwycenia przyczółka na Placu Żelaznej Bramy, obrona budynków, a właściwie ruin Gimnazjum Górskiego, o utrzymanie stanowisk w restauracji Cristal (al. Jerozolimskie 10 - Bracka 16) atakowanych od strony Nowego Światu przez oddziały Dierlewangera.
Podczas działań powstańczych pluton mój poniósł następujące straty: 13 poległych, 31 rannych z czego czterech 2-krotnie, a w wyniku odniesionych ran z dalszej walki zostało wyeliminowanych 14, którzy do końca Powstania przebywali w szpitalach powstańczych. Ja byłem ranny jeden raz w prawą rękę, lecz nie przerwałem dowodzenia plutonem.
Zmiany organizacyjne, jakie zostały wprowadzone w połowie września, a to objęcie dowodzenia kompanią przez ppor. Henryka Jakubowskiego "Wojtka" wobec udania się do szpitala por. Paszkowskiego, jak też ponowne podporządkowanie kompanii płk. "Radwanowi" wobec faktycznego rozbicia batalionu im. Kilińskiego, w niczym nie zmieniły zadań mojego plutonu, który do ostatniego dnia Powstania utrzymał powierzone sobie odcinki walki w Alejach Jerozolimskich.
W wyniku dalszych zmian organizacyjnych, a to wprowadzenia normalnej nomenklatury wojskowej dla oddziałów powstańczych nasza kompania otrzymała nazwę 4 kompanii I baonu 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej i wyznaczona została, a w jej składzie i mój pluton, po kapitulacji Powstania do pełnienia funkcji "kompanii osłonowej". Ponieważ wszyscy walczący dotychczas ranni zostali przekazani do szpitali lub opuścili Warszawę z ludnością cywilną a sanitariuszki i łączniczki zostały przekazane do służby medycznej, w plutonie moim pozostało 19 żołnierzy, z których połowę stanowili moi żołnierze z konspiracji. Kompania ta otrzymała kryptonim "Kompania Osłonowa C".
Do podstawowych zadań "kompanii osłonowej" należała ochrona szpitali powstańczych, ochrona Centralnej Składnicy Sanitarnej przy ul. Brackiej 23, ochrona m. p. płka "Radwana" Edwarda Pfeiffera oraz służba patrolowa, podczas której patrolując ulice, podwórka i inne zakamarki udzielano w miarę możliwości pomocy ludziom starszym i niedołężnym, nadal przebywającym w mieście. Patrol taki składał się przeważnie z żołnierzy Armii Krajowej i żołnierzy Wehrmachtu i liczył zwykle cztery do sześciu osób. Sam fakt patrolowania miasta i ochrony szpitali powstańczych, a także nielicznych już placówek polskich miał niezmiernie istotne znaczenie dla pozostających jeszcze w mieście Polaków. Dawał im pewne poczucie bezpieczeństwa, co w owym okresie było niezmiernie ważne, a przy tym umożliwiał udzielanie pomocy najbardziej jej potrzebującym. W ten sposób dziesiątkom, jeśli nie setkom nadal przebywających w piwnicach, ruinach, wypalonych mieszkaniach, zdanych na łaskę okupanta, udało się uratować życie dzięki czy to umieszczeniu ich. w szpitalu, czy też pomocy przy ewakuacji z miasta.
Żołnierzom tych patroli, interweniującym z bronią w ręku, wielokrotnie udało się powstrzymać pijanych żołdaków niemieckich, usiłujących wtargnąć do szpitali powstańczych, gdzie spodziewali się znaleźć alkohol i oczywiście kobiety - sanitariuszki. Przeciwdziałano również próbom profanowania mogił powstańczych, grabieżom mienia, a także niszczeniu dóbr kultury materialnej. Nie obywało się to wszystko w sposób bezkrwawy. Jeszcze w dniu 7 października podczas służby wartowniczej przy Centralnej Składnicy Sanitarnej został ciężko postrzelony w nogę serią z pistoletu maszynowego jeden z bardziej bojowych żołnierzy mojego plutonu i konspiracji.
Służbę tę kompania osłonowa pełniła do 9 października i dnia tego, po zniszczeniu nadmiernej ilości uzbrojenia, jakie pozostało z okresu walki, opuściliśmy wyludnione już miasto. Pod Pomnikiem Sapera w Alei Niepodległości odbyła się, zapowiadana już wcześniej, jedyna powstańcza defilada, po której na dziedzińcu dawnego Ministerstwa Spraw Wojskowych nastąpiło złożenie broni. Zgodnie z umową kapitulacyjną oficerom pozostawiono broń białą. Ja byłem jednym z niewielu oficerów umundurowanych w swój mundur przedwojenny i z szablą oficerską (która mi wprawdzie służbowo nie przysługiwała, gdyż artyleria przeciwlotnicza posługiwała się kordzikami). Następnie poprowadzono nas ul. Filtrową do Placu Narutowicza i dalej przez Dworzec Zachodni i Wolę do Ożarowa, skąd rozsyłano nas do obozów jenieckich.
Dnia 12 października część oficerów i żołnierzy załadowano do zadrutowanych wagonów towarowych i 15 października wieczorem dowieziono do Stalagu IV B w Mühlbergu, gdzie pod namiotami przebywaliśmy do 4 listopada Ja dostałem numer jeniecki 298382/IVB. Tego dnia oddzielono oficerów i wywieziono do wielkiego międzynarodowego obozu w Altengrabow. W obozie tym w wydzielonej drutami kolczastymi stajni kawaleryjskiej z pierwszej d wojny światowej umieszczono około 500 oficerów. Z obozu tego 2 lutego 1945 r. wobec zbliżania się frontu zachodniego ewakuowano nas koleją do obozu jenieckiego w Sandbostel koło Bremerverde pod Bremą. Wreszcie, wobec zbliżania się frontu wschodniego, dnia 11 kwietnia wyprowadzono nas w pieszą wędrówkę, by po przejściu 154 km 21 kwietnia dojść do Oflagu X C na przedmieściu Lubeki.
Oswobodzony zostałem w Lubece 2 maja 1945 r. przez wojska angielskie. Wkrótce wyjechałem do Meppen, siedziby Sztabu 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka i dostałem przydział do zespołu Oficera Kontaktowego Nr 41 kpt. Piotra Michalskiego, gdzie pracowałem jako Oficer Transportów i Zaopatrzenia polskich obozów do lipca 1946 r. Na zachodzie uzyskałem stopień porucznika. W Dywizji gen. Maczka spotkałem kilku oficerów, którzy byli moimi wykładowcami w Szkole Podchorążych w Trauguttowie.
Dnia 26 lipca 1946 r. powróciłem do Kraju.
Dopiero w roku 1979 na podstawie książki zatytułowanej "Batalion AK "Kiliński" w Powstaniu Warszawskim" wydanej w Londynie przez d-cę batalionu płka Henryka Leliwę-Roycewicza dowiedziałem się, że byłem podany do odznaczenia Orderem Wojennym Virtuti Militari. Wówczas też, oceniając swą działalność w Powstaniu Warszawskim doszedłem do wniosku, który potwierdził płk Leliwa, że moją najtrudniejszą rolą i najbardziej istotną dla całości przebiegu walk powstańczych w rejonie Śródmieścia Warszawy było zdobycie, a zwłaszcza utrzymanie północnej strony Alej Jerozolimskich na odcinku od Marszałkowskiej do Brackiej, wybudowanie i utrzymanie w codziennych walkach barykady - przejścia przez Aleje Jerozolimskie, umożliwiającej stałą łączność Śródmieścia północnego z południowym, a zwłaszcza wyłączenie Alej Jerozolimskich z możliwości korzystania przez Niemców z tej tak bardzo dla nich ważnej arterii komunikacyjnej.
Należy z naciskiem podkreślić, iż od momentu wybudowania i obsadzenia przez mój pluton tej barykady - przejścia przez Aleje~ to jest od 5 sierpnia 1944 r. do końca Powstania, ani jeden pojazd niemiecki przez Aleje nie przejechał, a moje placówki broniące tę barykadę i sama barykada, były codziennie szturmowane przez Niemców przy użyciu wszelkiej możliwej broni, począwszy od karabinów maszynowych z Banku Gospodarstwa Krajowego i hotelu Polonia do artylerii, czołgów i "goliatów" włącznie. Barykadę tę na stronie południowej Alej budowali i utrzymywali żołnierze Zgrupowania "Bełt".
W październiku 1989 r. dowódca batalionu płk. Henryk Leliwa-Roycewicz wystąpił do MON o zweryfikowanie odznaczenia mnie Orderem Wojennym Virtuti Militari, co też nastąpiło 21.12.1989 r. Podane wyżej fakty były między innymi głównymi podstawami uznania przez MON jako uzasadniony wniosek dowódcy batalionu o uznanie nadania mi Orderu Wojennego Virtuti Militari V klasy.
Jestem inwalidą wojennym. Poza Orderem Virtuti Militari V klasy jestem odznaczony między innymi Krzyżami Oficerskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Armii Krajowej, Warszawskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Partyzanckim, Medalem za Udział w Wojnie Obronnej 1939 r., 4-krotnie Medalem Wojska, Medalem za Warszawę i wieloma innymi odznaczeniami i wyróżnieniami. Aktualnie posiadam stopień podpułkownika.
Antoni Bieniaszewski
P.S. Dnia 3 maja 2006 Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński odznaczył ppłk Antoniego Bieniaszewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
opracował: Maciej Janaszek-Seydlitz
Antoni Bieniaszewski ur. 23.12 1919 w Kemerowie p/Tomskiem ppor. Armii Krajowej ps. "Antek" dowódca III plutonu 8 kompanii Kedyw Kolegium C batalion "Kiliński" nr jen. 298382/IVB |
Copyright © 2006 Maciej Janaszek-Seydlitz. Wszelkie prawa zastrzeżone.