Powstańcze relacje świadków
Jan Romańczyk "Łata" - chłopak z "Miotły"
Akcja na Deutsche Textilwaren
|
Akcja odbyła się 5 listopada 1943 roku o godz. 15.00. Celem jej było zdobycie większej ilości ciepłej bielizny, skarpet, swetrów, rękawic i tym podobnych rzeczy dla oddziałów leśnych. Miejsce akcji: Warszawa, ulica Świętokrzyska, wtedy nr 30, naprzeciw gmachu "Prudential", dziś hotelu "Warszawa". Opisuję tę akcję, ponieważ jestem jedynym żywym jej uczestnikiem Skąpe wspomnienie o tej akcji jest w książce Tomasza Strzembosza pt. "Akcje zbrojne podziemnej Warszawy" 1939 - 1944" na stronie 392 i 393. Jest też wzmianka o niej w książce Leszka Niżyńskiego "Batalion Miotła" na stronie 21 i 38. Akcję tę warto szerzej omówić, bo była bardzo pożyteczna i udana.
Rozkaz do jej wykonania otrzymał por. "Kulesza" - Witold Przyborowski, który przeprowadził ją bardzo sprawnie. W akcji brali udział ludzie trzech patroli z grupy Seweryna Skowrońskiego "Anatola''. Była ona planowana w pierwszym terminie na dzień 2 września 1943 roku, lecz z przyczyn technicznych została odwołana, mimo stawienia się wszystkich wykonawców. Następny termin został wyznaczony na dzień 15 października 1943 roku i również został odwołany ze względu na łapankę, jaką przez trzy dni Niemcy urządzili na pl. Wareckim (dziś pl. Powstańców Warszawy). Dopiero termin 5 listopada 1943 roku był skuteczny.
Wszyscy uczestnicy akcji posiadali lewe dokumenty. Zbliżając się na swoje stanowiska meldowali się w bramie przy ulicy Jasnej u łączniczek, wymieniali dokumenty na broń i udawali się na miejsce przeznaczenia. Przed akcją, na odprawie, każdy był powiadomiony o zadaniu jakie w niej miał do wykonania. Punktualnie o godz. 15.00, gdy skończyła się przerwa obiadowa w sklepie, dowódca dał znak rozpoczęcia akcji.
Wszystko potoczyło się według założonego planu. Grupa centralna wkroczyła do sklepu i sterroryzowała załogę. Oddzieliła Niemców i volksdeutschów od Polaków, licząc na pomoc tych ostatnich przy ładowaniu worków i chroniąc ich przed szykanami ze strony kierowniczego personelu niemieckiego. Patrole ubezpieczające zajęły swoje miejsca.
Byłem dowódcą ubezpieczenia od strony ulicy Jasnej. Ze mną byli Józef Wysocki ps. "Kubryń" i Jerzy Gniewkowski ps. "Bończa" . W czasie wykonywania zadania, od strony ulicy Jasnej, na teren akcji wkroczył patrol żandarmerii polowej niemieckiej w sile dwóch podoficerów, z blachami na piersiach. W pierwszej chwili skryliśmy się, a gdy Niemcy przeszli, udałem się za nimi, by ubezpieczać akcję. Żandarmi przeszli obok naszych ludzi, zasalutowali jednemu z kolegów, przebranemu w mundur funkcjonariusza S A w stopniu lejtnanta i poszli dalej nie przeszkadzając chłopcom w wykonaniu zadania.
O tej akcji tak napisał Tomasz Strzembosz w książce pt. "Akcje zbrojne podziemnej Warszawy 1939 - 1944":
"5 listopada 1943 roku dużą akcję przeprowadziły w śródmieściu Warszawy trzy sekcje oddziału "Anatola" z Kedywu KG AK, dowodzone przez "Kuleszę" (Witolda Przyborowskiego). Wykonanie zadania ułatwiło w znacznej mierze wykorzystanie w roli konwojenta zabranych materiałów jednego z żołnierzy oddziału, "Witolda" (NN), rodowitego wiedeńczyka, który wystąpił w mundurze SA zupełnie jawnie kierując ładowaniem zdobyczy na samochody ciężarowe."
W dokumentach "Miotły" pod pseudonimem "Witold" figuruje nazwisko Stefan Stanisław Wondra, urodzony 18 lutego 1919 roku w Krakowie. Ojciec "Witolda" był Austriakiem, matka Polką. Stefan Wondra chodził do gimnazjum w Poznaniu a następnie w Warszawie, gdzie jako ekstern zdał maturę. Rozpoczął studia na Uniwersytecie Warszawskim. W czasie wojny ojciec jako reichsdeutch pracował w wodociągach przy ul. Czerniakowskiej, gdzie wielokrotnie w miarę swych możliwości pomagał Polakom. Syn z racji pochodzenia został wcielony do Wehrmachtu, skąd zdezerterował i podjął służbę konspiracyjną w Oddziale "Anatol" Kedywu Komendy Głównej AK. Jego perfekcyjna znajomość języka niemieckiego wielokrotnie ułatwiała realizację zadań bojowych, tak jak w tym przypadku. Ojciec, po wojnie został osadzony w polskim obozie dla Niemców, gdzie zmarł.
Po opanowaniu i zabezpieczeniu lokalu niemieckiej firmy "Textil Central", mieszczącej się przy ulicy Świętokrzyskiej, na przeciwko Prudentialu, a produkującej swetry skarpety na użytek armii niemieckiej, cały zarekwirowany transport wywieziono do odległej meliny. Było tego 150 dużych worów, które wypełniły duży ciężarowy samochód, który dwukrotnie obracał między meliną a magazynem, gdzie toczyła się akcja.
"Sterroryzowanie" polskiej obsługi firmy i magazynu z materiałami dziewiarskimi nie było trudne, a atmosfera panująca tam podczas akcji zupełnie niecodzienna. Jak pisał o tym jeden z uczestników akcji, "Piotrowski" (Andrzej Szafran), wykonywana była w miłej atmosferze. Oczywiście wszystkich znajdujących się w lokalu "sterroryzowano", przerwano połączenia telefoniczne, ale "Kostek" (Tadeusz Palusiak), pilnując sterroryzowanych, dla uprzyjemnienia czasu opowiadał im kawały, z których "zakładnicy" pokładali się ze śmiechu.
W tym czasie odbywało się wynoszenie i ładowanie towaru. Po załadowaniu go na dwa samochody "Kulesza" wystawił magazynierowi pokwitowanie na większą ilość towaru, niż pobrano rzeczywiście. Znajdujące się tam panie - pracownice instytucji - ze łzami w oczach dziękowały, że choć przez chwilę były "w wolnej Polsce".
Akcja trwała około dwóch godzin, wszystko odbyło się bez żadnych zakłóceń. Ceremonia zakończenia akcji przebiegała podobnie jak jej rozpoczęcie. Dowódca wyszedł ze sklepu i umówionym znakiem ręki oznajmił jej zakończenie. Uczestnicy tego zdarzenia wycofując się, wstępowali do bramy przy ulicy Jasnej, oddawali łączniczkom broń a zabierali dokumenty. Dwóch kolegów eskortowało łączniczki na melinę. Tak zakończyła się akcja. Ciekawie jakie miny mieli potem żandarmi, którzy byli w samym centrum zdarzenia. My byliśmy zadowoleni z dobrze wykonanej roboty.
Jan Romańczyk
Jan Romańczyk, ur. 01.05.1924 r. w Wołominie sierżant pchor. Armii Krajowej ps. "Łukasz Łata" Kedyw Komendy Głównej AK pluton "Torpedy" batalion "Miotła" Zgrupowanie "Radosław" |
Copyright © 2008 Maciej Janaszek-Seydlitz. Wszelkie prawa zastrzeżone.