Powstańcze relacje świadków
Moja wojna 1939-1945
Janusz Wałkuski |
Wystawa na Senatorskiej
Lubiliśmy z Kazikiem szwendać się po mieście. Mieliśmy swoje ulubione trasy, na których, jak boje na Wiśle, znajdowały się sklepy z zabawkami - oczywiście, interesowały nas wyłącznie militaria. Ciekawił nas również niemiecki sklep na ulicy Senatorskiej, przy Placu Bankowym.
Dom, w którym się znajdował, już nie istnieje, ale piękna, kamienna kapliczka, ogrodzona żelaznym parkanikiem, na wprost której były interesujące nas wystawy, przeżyła powstanie i niszczycielską furię okupanta.
W sklepie tym sprzedawano elementy umundurowania, proporczyki ze swastyką, portrety Hitlera i inne faszystowskie akcesoria. Sklep miał dwie duże wystawy po obu stronach wejścia, będącego nieco w głębi - nas interesowała wystawa prawa.
Tu gdzie jest teraz wejście na pocztę, było wejście do niemieckiego sklepu.
Na wystawie była makieta terenu, płynęła lustrzana rzeczka, na której był nawet most, strzeżony przez dwa tekturowe bunkry; w piasku wyżłobione były rowy strzeleckie, zasieki z drutu kolczastego otaczały umocnienia; czołgi i samochody pancerne tkwiły na linii frontu. Pod lasem armaty najeżały swoje lufy; trzy plamiaste Sztukasy z błękitnymi brzuchami, zawieszone na nitkach, pikowały w kierunku popalonych drewienek, a miniaturowe kukiełki żołnierzy dopełniały ten wspaniały obraz "zwycięstwa Niemiec na wszystkich frontach"...
Brak było tu przeciwnika, nierealność tego obrazu była dla nas oczywista - zaglądaliśmy czasami na dworzec i widzieliśmy transporty rannych i poturbowanych "rycerzy z pod znaku swastyki".
Ta wystawa stała się przyczyna mojej akcji "bojowej".
Pewnego dnia, kiedy staliśmy na stopniu przed wystawą, wyskoczył ze sklepu większy od nas Niemiec w mundurze hitlerjugend, uderzył Kazika, zepchnął go ze schodka, a mnie - nim zdążyłem odskoczyć - obdarzył kopniakiem! Odbiegliśmy od sklepu i zaczęliśmy się szwabiakowi odszczekiwać! Musieliśmy jednak pryskać, gdyż we drzwiach ukazał się grubaśny Niemiec z wilczurem o wrednym pysku.
Było to dla nas ogromne upokorzenie!
W rewanżu, co jakiś czas, przemykając koło sklepu, opluwaliśmy tafle szyb wystawowych...
Nie dawało to jednak należytej satysfakcji i często myślałem, jak odgryźć się Niemcowi w sposób dla niego bardziej "namacalny".
Wybicie szyb uznałem za zbyt ryzykowne, gdyż w tym rejonie zawsze kręciło się dużo szwabów.
Długo nie mogłem nic wymyślić, aż w końcu się udało - wiedziałem, co zrobić: tą niemiecką łapę, która tak często podnosi się do hitlerowskiego pozdrowienia, wysmaruję polskim gównem!
Zdobycie materiału "bojowego" było stosunkowo proste, aczkolwiek musiałem pokonać pewne trudności techniczne, których nie będę tu opisywał.
Przed zamknięciem sklepu czaiłem się w pobliżu i czekałem, kiedy szwab wyjdzie na zaplecze. Obserwując go przez szybę wystawy, widziałem jak zamykał szuflady, kręcił się przy gablotach, wyniósł skrzynkę kasową na zaplecze, po czym opuścił rolety na drzwiach i na obu wystawach. Teraz miałem kilka minut czas, nim grubas przygotuje się do wyjścia i od razu przystąpiłem do działania!
Poszło mi to dosyć sprawnie i szybko: uchwyt drzwi wysmarowałem na całej długości i wycofałem się na "z góry upatrzoną pozycję", czekając niecierpliwie, kiedy Niemiec wyjdzie zamykać swój parszywy sklep. Czekałem dosyć długo, obawiając się już o powodzenie akcji, ale w końcu we drzwiach ukazała się otyła postać Niemca z nieodłącznym wilczurem.
Serce zabiło mi mocniej! Po chwili grubas zamknął drzwi, na moment znieruchomiał, jakby go coś zastanowiło, popatrzył na rozwartą przed nosem dłoń, rozejrzał się wokoło, po czym z wyciągniętą jak lunatyk ręką wszedł do środka...
Uważając sprawę za załatwioną, postanowiłem zwiewać. Dawno nie byłem z siebie tak bardzo zadowolony!
Później z chłopakami wielokrotnie robiliśmy to samo, upodobując sobie poręcze przy wejściu do tramwaju na pierwszym pomoście, przez który był wstęp "tylko dla Niemców", ale takiej frajdy i takich emocji, jakie były związane ze sklepem na Senatorskiej, już nie przeżywałem!
Janusz Wałkuski
Janusz Wałkuski współcześnie |
opracował: Maciej Janaszek-Seydlitz
Copyright © 2010 SPPW1944. Wszelkie prawa zastrzeżone.